poniedziałek, 24 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 6 - Powrót na stare śmieci

Hermiona szła szybko w kierunku pociągu, widząc przed sobą chyboczącą się głowę Rona. Kiedy jej przyjaciel wsiadł do Ekspresu Hogwart, podała mu walizki i stanęła na pierwszym schodku, chcąc wejść do środka. Nagle poczuła jak mocna dłoń ściska jej ramię i ciągnie do tyłu. Usiłowała się wyrwać, ale bezskutecznie. Po chwili ujrzała swoich przyjaciół w jednym z przedziałów, który zaczął się ruszać. Pociąg odjechał. Zrozpaczona szarpnęła mocno ramię i obróciła się w stronę swojego napastnika. Znienawidzony ślizgon patrzył na nią z kpiącym uśmiechem.
- I co teraz, Granger?


Hermiona obudziła się z bijącym sercem. Szybko rozejrzała się po pokoju. w którym drzemała smacznie Ginny – na ten widok poczuła, że zaczyny się uspokajać. „To tylko sen” wyszeptała do samej siebie i odetchnęła głęboko. Postanowiła zejść na dół, by napić się wody, więc ostrożnie podeszła na palcach do drzwi i przemknęła do kuchni. Po uspokojeniu swojego pragnienia wróciła na górę, gdzie rzuciły jej się w oczy uchylone drzwi obok jej pokoju. Zainteresowana podeszła bliżej. Wiedziała, że Malfoy już tam nie mieszka, nie zaszkodzi jej więc rozejrzenie się po jego sypialni. Zresztą nie miała nic ciekawszego do roboty, a skutecznie rozbudzona realistycznym snem, postanowiła wejść do środka.
Stanęła na progu dość rozczarowana. Co prawda już raz tutaj weszła i widziała wtedy, że miejsce to nie różniło się za bardzo od jej pokoju, miała jednak nadzieję na znalezienie czegoś, co potwierdzi ślizgońską obecność w Norze. Odkąd Malfoy wyjechał, coraz bardziej wydawało jej się to wszystko tylko jakimś głupim żartem – i chociaż wiedziała, że wszystko, czego się przez ostatni miesiąc dowiedziała, jest ponad wszelką wątpliwość prawdą, nachodziły ją absurdalne myśli. Ponieważ wiązało się to często z napadami złego humoru, Ron i Harry woleli wtedy trzymać się od niej z daleka.
Zrezygnowana usiadła na pustym i zimnym łóżku. Czuła, że zaczyna się dziać z nią coś niedobrego, chociaż nie była w stanie tego określić. Przecież ona jako osoba rozsądna nie miała w zwyczaju myszkować po opuszczonych pokojach o czwartej nad ranem. Głęboko westchnęła i przejechała dłonią po miękkiej pościeli. A więc tutaj jeszcze parę dni temu spał sobie spokojnie jej szkolny wróg, Draco Malfoy. Chociaż czy mogła go teraz nazywać wrogiem? To prawda, nadal nie za bardzo się lubili, ale był on jednak po ich stronie, po stronie Zakonu. „Zresztą to nieważne czy on jest wrogiem czy nie” stwierdziła zirytowana w myślach „I tak go nienawidzę”.
Czy na pewno? Usłyszała cichy głosik w swojej głowie. Zignorowała go i podeszła do okna przyglądając się wschodowi słońca.

* * *

- Wyglądasz na niewyspaną, kochanie – usłyszała nagle wyrywający ją z rozmyślań głos pani Weasley – Chcesz jeszcze trochę chleba?
- Ach, nie dziękuję – wydukała, patrząc na pusty talerz – Chyba już się najadłam.
Mina mamy Rona wskazywała na to, że szczerze w to wątpi, ale nic już nie powiedziała. Gryfonka była jej za to wdzięczna – nie wiedziała, jak miałaby wytłumaczyć fakt, że nie przespała połowy nocy. Kiedy wychodziła z kuchni, została jednak przez nią zatrzymana. Z miną straceńca została z panią Weasley sam na sam.
- Hermiono, mam do Ciebie wielką prośbę – powiedziała kobieta z zatroskaną miną – Młody Draco zostawił w swoim pokoju odznakę prefekta. Byłabyś tak kochana i mu ją oddała? Poprosiłabym Rona, ale wiem, że oni nie za bardzo się lubią i...
Dziewczyna poczuła, jak coś dziwnego przewraca jej się w brzuchu. Z uśmiechem wzięła podaną jej odznakę.
- Oczywiście, pani Weasley – odpowiedziała, chowając przedmiot do kieszeni – Malfoy nawet nie zauważy, że ją zgubił.
Kiedy doszła do drzwi, szybko ukryła zgubę w kufrze. Bała się, by nie dobrali się do niej jej przyjaciele – znała ich i wiedziała, że mogliby zrobić coś złośliwego. Owinęła ją pieczołowicie w znaleziony szal i wyszła z pokoju.
Czuła podskórnie, że czeka ich trudny rok. Nie tylko pod względem nauki – to jej nie przerażało, gryfonka całkiem lubiła się uczyć – ale dziewczyna obawiała się trochę o życie swoich przyjaciół. „Oczywiście, póki Dumbledore jest w Hogwarcie, wszyscy są bezpieczni” pomyślała uspokojona, ale nawet to nie przegoniło jej mrocznych myśli.
 
* * *

- Peron 9 i ¾, kochani! - zaszczebiotała pani Weasley, kiedy całą grupą przeszli przez ścianę na dworcu King's Cross. Jak zawsze roiło się tu od uczniów Hogwartu i ich rodzin – nie brakowało również przeróżnych magicznych zwierząt. Hermiona mogłaby przysiąc, że widziała w pudełku jednego pierwszoklasisty żywego węża.
Razem z Harrym i Ronem pożegnała się i wsiadła do pociągu, szukając wolnego przedziału. Przeciskając się przez tłum, dotarli wreszcie do ostatniego wagonu, gdzie spotkali Nevilla i Lunę.
- Hej wszystkim! - zawołał pucułowaty chłopiec, bardzo uradowany na ich widok. W rękach niósł jakąś dziwną roślinę, która wyglądała na umierającą. Całe towarzystwo pamiętając o ostatnim niebezpiecznym nabytku Nevilla, który pryskało ropą, kiedy się je dźgnęło, trzymało się w stosownej odległości od tego niezidentyfikowanego obiektu.
Wreszcie znaleźli wolny przedział. Rozsiedli się wygodnie (a przynajmniej na tyle wygodnie , na ile pozwalał im biegający Krzywołap i klatki z sowami). Przez większość czasu rozmawiali o różnych nieistotnych sprawach – o GD, szkole, nauce. W końcu wszyscy umilkli, posilając się czekoladowymi żabami kupionymi przez Harry'ego.
Ciszę przerwała jednak Ginny wbiegając nagle do ich przedziału. Usiadła obok Rona, częstując się jego niedokończoną żabą.
- Nie mogę znieść tego Zachariasza…
- Kogo? - zapytał Ron, biorąc kolejny smakołyk.
- Zachariasza Smitha, tego kretyna z Hufflepuffu, chodził na GD, pamiętasz? W każdym razie cały czas wypytywał mnie o to, co się stało pod koniec roku, musiałam w końcu rzucić w niego klątwą, żeby się odczepił…
Hermiona powoli przestawała ich słuchać. Zatopiona we własnych myślach spojrzała za okno. Ostatnio zdarzało się jej to coraz częściej. Przez chwilę obserwowała jak pociąg mknie lekko między zielonymi pagórkami.
- Hermiono? - usłyszała nagle i oderwała wzrok od spłoszonego jelenia, przypatrującego się podejrzliwie pociągowi. Zdezorientowana spojrzała na twarze przyjaciół.
- Zastanawialiśmy się właśnie czy ten dupek Malfoy ma zamiar spędzić z nami Boże Narodzenie – wyjaśnił jej Ron, otwierając opakowanie fasolek wszystkich smaków – Bo jeśli tak to ja zostaję w Hogwarcie. Już i tak dostatecznie uprzykrzył nam życie w wakacje.
- Daj spokój, nie było tak źle – powiedziała dziewczyna, wzruszając ramionami – Zresztą pewnie do nas przyjedzie, w końcu jego dom jest pod obserwacją.
- Ciekawe co na to wszystko Lucjusz Malfoy – uśmiechnął się pod nosem Harry – Jego syn spędza wakacje u zdrajców krwi…
- Harry – westchnęła Hermiona, patrząc na niego jak na kompletnego idiotę – Chyba nie myślisz, że jego ojciec o czymkolwiek wie? Przecież siedzi w Azkabanie…
- Miejmy nadzieję, że na zawsze – skwitował rudzielec.
Hermiona westchnęła i popatrzyła na drzwi od przedziału, akurat kiedy przechodził obok nich ktoś znajomy…
„Malfoy!” przemknęło jej przez głowę i musiała upomnieć się, żeby nie wstać i nie wybiec na korytarz. Skarciła się w myślach – nie mogła przecież odezwać się do ślizgona na oczach wszystkich uczniów, wyglądałoby to co najmniej podejrzanie. Cała szkoła uważała przecież, że ona i jej przyjaciele są jego największymi wrogami. Hermiona nawet nie wiedziała, że będzie potrzebowała aż tak silnej woli, żeby zachowywać się jak dawniej. Pokręciła zrezygnowana głową i zaczęła zastanawiać się, jak w takim razie ma mu oddać odznakę prefekta? 
 

środa, 5 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 5 - Na ulicy Pokątnej

Mimo że Hermiona nie uzyskała odpowiedzi na swoje pytanie, coraz rzadziej myślała o powodzie dołączenia Malfoya do Zakonu. Ślizgon widocznie nie zamierzał nikomu tego wyjawiać, a dziewczyna nie widziała powodu, dla którego powinna ciągle go o ty wypytywać. Stosunki między nią a chłopakiem trochę się polepszyły – traktowali się z wymuszoną uprzejmością (a przynajmniej Hermiona, bo cokolwiek ślizgon nie powiedział, podszyte było ironią), a jeśli mogli to po prostu unikali swojego towarzystwa. Gryfonka podejrzewała, że Malfoy powstrzymuje się od nazwania jej szlamą, ponieważ zdaje sobie sprawę, że to prawdopodobnie Hermiona zapobiega wszelkim morderczym zapędom Weasleyów. Ciągle jednak zwracał się do niej po nazwisku i widocznie postanowił puścić w niepamięć moment, kiedy przypadkowo użył jej imienia. Hermionie było to bardzo na rękę, nie chciała bowiem zastanawiać się nad tym nadzwyczajnym jak na Malfoya zachowaniu. Większość czasu spędzała w towarzystwie Harry'ego i Rona i po raz pierwszy w życiu zaczynała czuć pewnego rodzaju smutek na myśl o wróceniu do szkoły.
- Ty, Hermiono? - zawołał zszokowany Ron, grając w szachy i atakując skoczkiem gońca Harry'ego. - Nie wierzę! Przecież w Hogwarcie masz lekcje no i...bibliotekę, nie możesz się smucić z powodu nauki!
Ale Hermiona popatrzyła na niego jak na karalucha, więc Ron postanowił już nic więcej nie dodawać.
Wakacje dobiegały końca i trzeba było pomyśleć o kupieniu potrzebnych rzeczy do szkoły. Kiedy przyleciały sowy z Hogwartu (Harry został kapitanem drużyny gryfonów) pani Weasley stwierdziła, że nadszedł czas wybrać się na ulicę Pokątną. Po śniadaniu wszyscy w wyśmienitych humorach czekali na samochody z Ministerstwa Magii, Hermiona postanowiła więc zapytać panią Weasley o pewną kwestię, która nurtowała ją od rana.
- Przepraszam, pani Weasley – zagadnęła ją, kiedy stały już na zewnątrz Nory – Ale Malfoy nie idzie z nami?
- Niestety nie może, obawiam się, że to zbyt niebezpieczne – odpowiedziała mama Rona, po czym dodała – Wiesz, oficjalnie nasze rodziny nie są w najlepszych stosunkach. To mogłoby wyglądać podejrzanie, gdyby młody Draco z nami spacerował.
- No tak – potwierdziła dziewczyna, widząc jadące w kierunku domostwa samochody. - Ale…
- Nie martw się, zakupię wszystkie rzeczy, jakie są mu potrzebne – odpowiedziała dobrodusznie pani Weasley i skierowała się w kierunku samochodu. Kiedy Hermiona do niego wsiadała, pomyślała, że Draco Malfoy chyba poczuje ulgę, kiedy wróci do szkoły – znowu będzie mógł ich swobodnie nienawidzić.

* * *

Ulica Pokątna zmieniła się nie do poznania. Wszystkie kolorowe witryny obklejone były ulotkami o zasadach bezpieczeństwa albo afiszami Ministerstwa Magii. Hermiona dopatrzyła się też parę plakatów, które przedstawiały twarze zbiegłych śmierciożerców. Ludzie chodzili w grupkach – nikt nie odwiedzał sklepów pojedynczo.
Wszyscy od razu skierowali się do sklepu Freda i Georga. Hermiona zauważyła, że na półkach leżą Bombonierki Leserów, które bliźniacy sprzedawali w Hogwarcie. Razem z Ginny długo oglądały pigmejskie puszki – małe, puszyste kulki w różnych odcieniach różu i fioletu.
- Są takie słodkie! - zawołała Ginny, rozpływając się nad zwierzątkami – Muszę zawołać mamę, może mi jednego kupi!
Hermiona z niesmakiem podeszła do półki na, której leżały eliksiry miłosne – kto chciałby użyć czegoś takiego? Wiadomo było przecież, że eliksiry powodują raczej obsesję niż miłość. Dziewczyna prychnęła z pogardą.
- Ojoj, komuś się chyba nie podobają nasze eliskiry? - zapytał ją, Fred szczerząc zęby i schodząc ze schodów. - No cóż, jeśli to do Ciebie nie przemawia, Hermiono, to może znajdziemy Ci coś innego.
Gryfonka obserwowała przez chwilę jak bliźniacy grzebią w różnych pudłach, by w końcu wyjąć dwa identyczne pierścienie z granatowym kamieniem.
- To dopiero nowość, ale możemy dać Ci to za darmo – powiedział George, wpychając biżuterię w ręce dziewczyny. - Pierścienie teleportacyjne. Spokojnie możesz ich używać, nie mając nawet siedemnastu lat.
- Jak one działają? - zapytała gryfonka z zaciekawieniem przypatrując się pierścieniom. Miały ładny, prosty kształt – dokładnie taki jaki się jej podobał.
- Jeden z nich dajesz drugiej osobie. Kiedy chcecie się spotkać, przekręcasz kamień i teleportujesz się dokładnie obok niej.
- Albo na niej – mruknął George, patrząc na brata z niezadowoleniem. - Kiedy je testowaliśmy, Fred wylądował mi na głowie.
Hermiona zaśmiała się głośno, powodując, że parę osób obejrzało się na nią ze zdziwieniem.
- A więc to działa jak świstoklik? Tylko zamiast miejsca namierza się...osobę? - zapytała gryfonka przygryzając wargę.
- Dokładnie tak, Hermiono – mrugnął Fred, po czym poklepał Georga po ramieniu – Chodź, widzę, że Ron nazbierał już mnóstwo rzeczy, chyba czas go poinformować, że musi za nie zapłacić.
Po czym obydwoje zeszli na dół, śmiejąc się ze swojego żartu. Dziewczyna przyglądała się pierścieniom przez chwilę, po czym schowała je do kieszeni. Nie miała pojęcia, komu chciałaby dać drugi, ale stwierdziła, że nie będzie się nad tym zastanawiać w środku sklepu i ruszyła w stronę przyjaciół.
Wkrótce ona, Ron i Harry wyszli obładowani wielkimi pudłami. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, a potem chłopacy oddalili się do sklepu Madame Malkin, by zakupić nowe szaty. Hermiona, która nie potrzebowała nowej, miała zamiar z powrotem wejść do sklepu bliźniaków, by odnaleźć panią Weasley, ale zatrzymała się w pół kroku. Po drugiej stronie, na ulicy Śmiertelnego Nokturnu przechadzał się spokojnie Draco Malfoy.
Dziewczyna obróciła głowę sprawdzając, czy ktoś jest w pobliżu. Na ulicy było pusto – widocznie wszyscy zainteresowani zakupami weszli do Magicznych Dowcipów Weasleyów. Nie namyślając się długo dziewczyna przebiegła na drugą stronę podchodząc do Malfoya.
- Malfoy! - syknęła cicho, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. - Malfoy!
Chłopak obrócił głowę, szukając źródła tego odgłosu. Kiedy jego spojrzenie padło na Hermione, nachmurzył się.
- Co ty tu robisz? - zapytała, uginając się pod ciężarem zakupów. - Miałeś zostać w Norze!
- Nie twoja sprawa, Granger – warknął zdenerwowany ślizgon, rozglądając się wokoło. - Wracaj do Weasleyów.
- Nie – odpowiedziała Hermiona, marszcząc brwi – Najpierw ty wyjaśnisz mi, co tu robisz. Przecież mama Rona wszystko Ci kupi!
- Nie muszę się przed tobą usprawiedliwiać – dodał wyraźnie zdenerwowany chłopak, patrząc na Hermionę spode łba.
- A właśnie, że musisz! - odpyskowała wściekła dziewczyna. Miała już dość ciągłego braku odpowiedzi. - Inaczej powiem…
Nagle usłyszała jakieś kroki. Zanim jednak zdążyła zobaczyć właściciela, poczuła jak silna ręka, chwyta ją za ramię i wyprowadza w stronę ulicy Pokątnej. Próbowała wyrwać się Malfoyowi, ale nie dała rady. Ślizgon bezceremonialnie wypchnął ją z ulicy Nokturnu.
- Malfoy, co…
- Hermiono, idź – powiedział twardo ślizgon, a dziewczyna zauważyła na jego twarzy jakąś bliżej nieokreśloną emocję. Strach?
- Ale…
- Proszę – dodał nagląco chłopak, patrząc w jej oczy. Gryfonka po chwili ruszyła się z miejsca i wyszła na zalaną słońcem ulicę. Kiedy się obróciła plecy Malfoya znikały w ciemnej alejce. 

* * *

Kiedy wróciła do domu, miała nadzieję zapytać chłopaka o sytuację, jaka się wydarzyła. Niestety - Malfoy wyraźnie jej unikał, spędzając całe dnie w swoim pokoju, a Hermiona nie miała odwagi wchodzić tam jeszcze raz. Domyśliła się jednak, że ślizgon spotykał się z kimś na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, słyszała przecież odgłos kroków. Pozostawało, więc pytanie – z kim? I czemu nie powiedział o tym pani Weasley?
Gryfonka nie miała jednak czasu się tym zamartwiać – zostały jej tylko dwa dni w Norze, które postanowiła w pełni wykorzystać na spędzenie czasu z przyjaciółmi. Dziewczyna czuła się jednak jakby czas przyspieszył. Nie wiadomo kiedy musiała już z ciężkim sercem pakować swój kufer, żeby następnego dnia znaleźć się na King's Cross na peronie dziewięć i trzy czwarte. Postanowiła znieść go na dół już wieczorem.
W salonie spotkała panią Weasley, która odkładała proszek Fiuu na kominek. Kiedy położyła kufer na podłodze, mama Rona spojrzała na nią roztargnionym wzrokiem.
- Ach, to ty Hermiono – stwierdziła kobieta – Jesteś może głodna?
- Nie, dziękuję – powiedziała szybko dziewczyna, obserwując dziwne zachowanie pani Weasley. Wydawała jej się czymś przytłoczona. - Może w czymś pomóc?
- Ach, nie, nie trzeba – odpowiedziała gospodyni, rozglądając się po pokoju mętnym wzrokiem. Hermiona skierowała się do wyjścia, lekko zaniepokojona stanem kobiety, ale obróciła się, kiedy ponownie usłyszała jej głos.
- Hermiono? - zapytała ją pani Weasley, podchodząc bliżej. - Czy mogłabyś, proszę przekazać reszcie, że Draco już wyjechał? I żebyście... zachowywali się wobec niego tak jak zawsze? Nikt nie może wiedzieć, że spędził tu wakacje. I nikt nie może wiedzieć, że on pomaga Zakonowi.
- Oczywiście – odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się do mamy Rona. Pani Weasley westchnęła ciężko, opierając ramię o framugę drzwi.
- Biedny chłopak – powiedziała, a jej oczy napełniły się łzami – Jest mu bardzo ciężko... ale nie jest złym człowiekiem.
Po czym kręcąc głową, przeszła obok Hermiony i zniknęła w kuchni. Dziewczyna weszła po schodach, czując mętlik w głowie. W pewnym sensie przyzwyczaiła się do obecności ślizgona w tym domu - mimo tego, że prawie w ogóle go nie widziała. Czy teraz kiedy wrócą do Hogwartu, będzie w stanie ciągle czuć do niego niechęć? Hermiona wiedziała, że coś w jej stosunku do Malfoya się zmieniło, nie potrafiła jednak tego nazwać. Kiedy weszła do pokoju, z wielkim jękiem zwaliła się na łóżko, by po chwili zatonąć w krainie snów.

sobota, 1 sierpnia 2015

Zawiadomienie!

Witam wszystkich! 
Chciałam was poinformować o tym, że wyjeżdżam teraz na dwa tygodnie, w związku z czym trudno będzie mi publikować rozdziały. Przygotuję jeden lub dwa, które opublikują się same podczas mojej nieobecności. :D Mam nadzieję, że mimo tego się nie zniechęcicie i kiedy wrócę, ciągle będziecie gotowi przeczytać świeżo napisaną kontynuację!
- Pani Malfoy





piątek, 31 lipca 2015

ROZDZIAŁ 4 - Wakacje ze śmierciożercą

Po incydencie w kuchni Weasleyowie i Malfoy trzymali się od siebie z daleka – Hermiona podejrzewała, że Ron obawia się tego, że ona bądź Harry wygadają się pani Weasley. Oczywiście, kiedy gryfonka uświadomiła sobie, że Malfoy wcale nie był aż tak bardzo ranny, na jakiego wyglądał, postanowiła nie wspominać o tym gospodyni. Nie chciała wzniecać kolejnych bójek, zresztą zależało jej na przyjaźni Rona. Co prawda uważała, że jego zachowanie było bardzo dziecinne i nie omieszkała mu o tym wspomnieć przy najbliższej okazji.
- Przecież to Malfoy! - obruszył się Ron, płonąc jednak rumieńcem, gdyż po czasie nawet on wstydził się swojego zachowania.
- Ron, nie możesz atakować każdego, kto Cię rozzłości półmiskiem z bananami! - warknęła Hermiona. - Jeśli coś powie, po prostu go zignoruj!
Po czym wyszła z pokoju, zostawiając Rona czerwonego jak burak. Musiała jednak przyznać, że obecność Malfoya wzbudzała emocję – przecież ona sama uderzyła go ścierką, co teraz wspominała z rozżaleniem. Rzadko dawała się wyprowadzić z równowagi, a obelgi rzucane pod jej adresem nie były dla niej czymś nowym. „Po prostu nie mogę znieść tego jego głupiego uśmieszku” pomyślała, schodząc następnego dnia na śniadanie.
I wtedy to zobaczyła – cztery sowy lecące w kierunku Nory. Zastygła w bezruchu, po czym spanikowana zbiegła na dół, wpadając po drodze w Harry'ego.
- Hermiono, co… - zaczął poturbowany chłopak, podnosząc swoje okulary z podłogi. Po chwili jednak on też zauważył sowy i blednąc, pobiegł po Rona.
Dziewczyna otworzyła okno i wpuściła puszczyki, które wylądowały gładko na stole. Zdenerwowana znalazła kopertę zaadresowaną do niej i rozerwała ją szybko. 

WYNIKI EGZAMINU
POZIOM STANDARDOWYCH UMIEJĘTNOŚCI
MAGICZNYCH

Oceny pozytywne:                                                                                                      
wybitny (W)                                                                                                               
powyżej oczekiwań (P)                                                                                             
zadowalający (Z)                                                                                                        

Oceny negatywne:
nędzny (N)
okropny (O)
troll (T)
  
HERMIONA JEAN GRANGER OTRZYMAŁA:
Astronomia (W)
Opieka nad magicznymi zwierzętami (W)
Zaklęcia (W)
Obrona przed czarną magią (P)
Numerologia (W)
Mugoloznawstwo (W)
Runy (W)
Zielarstwo (W)
Historia magii (W)
Eliksiry (W)
Transmutacja (W)
 
Wypuściła głośno powietrze z płuc. A więc nie było tak źle, chociaż...dostała „powyżej oczekiwań” z obrony przed czarną magią! Miała nadzieję na wybitny, ale widocznie musiała gdzieś popełnić błąd. Po chwili usłyszała kroki i dołączyli do niej Ron i Harry.
- Super! - krzyknął wyraźnie zachwycony Ron – Oblałem tylko wróżbiarstwo i historię magii…
Zaciekawiona Hermiona popatrzyła mu do listu przez ramię. Po chwili wymieniła uśmiech z Harrym, który zdał suma z obrony na najwyższą ocenę. Stali tak jeszcze przez chwilę ciesząc się chwilą, kiedy gryfonka nagle coś sobie uświadomiła. Czwarta sowa nadal wyciągała nóżkę w ich stronę.
- Hmm...może… - zaczęła, ale Ron przerwał jej w pół słowa, widząc, na co patrzy.
- Nie ma mowy, niech sam po to przyjdzie – stwierdził, wychodząc, by pokazać pani Weasley swoje wyniki. Harry wzruszył ramionami i poszedł za nim.
Hermiona ciągle wpatrywała się w puszczyka. W końcu podeszła do niego i odwiązała mu kopertę od nogi, po czym patrzyła jak odlatuje. Czy powinna zanieść Malfoyowi list? Nie była pewna co zrobić. Ślizgon rzadko wychodził z pokoju, a Hermiona obawiała się zostawić kopertę na stole, by nie dobrali się do niej bliźniacy. Z ciężkim sercem zaczęła wchodzić na schody.
Kiedy stanęła przed pokojem Malfoya, nagle zaczęła się denerwować – powinna zapukać? A może powinna po prostu oddać kopertę pani Weasley? Ostatnią rzeczą, jaką miała ochotę robić, było rozmawianie ze szkolnym wrogiem. Zanim jednak zdążyła się zdecydować, drzwi otworzyły się szeroko i stanął w nich ślizgon.
- Przyszły wyniki. Egzaminów. Sumów. - wypaliła Hermiona, po czym niemalże siłą wcisnęła kopertę do rąk Malfoya. - To twoje.
Chłopak spojrzał na nią z zaciekawieniem i zaczął czytać list. Gryfonka szybko przesunęła się w stronę drzwi do swojego pokoju. Kiedy położyła dłoń na klamce, usłyszała za sobą śmiech. Obróciła się szybko.
- I co, Granger? Wszystkie sumy na wybitny? - zadrwił, zginając kartkę w pół. Hermiona zmierzyła go morderczym spojrzeniem i weszła do pokoju.

* * *

Cały dzień spędzili całkiem przyjemnie. Harry i Ron zaproponowali grę w quiddicha, na co Hermiona stwierdziła, że będzie oglądać ich mecz z daleka. Po chwili do zabawy dołączyli się bliźniacy, ale Ginny zrezygnowała i usiadła obok przyjaciółki.
- Zastanawiało Cię – dodała po chwili, obserwując bezsilne wysiłki Rona, by złapać kafla – Czemu Malfoy jest po naszej stronie?
Hermiona przytaknęła głową. Owszem, myślała o tym dość często, ale mimo tego nadal nie mogła zrozumieć zachowywania ślizgona.
- To wszystko jest zbyt skomplikowane. - westchnęła gryfonka nadginając w zamyśleniu róg książki. - Gdyby nie ta przysięga, to myślałabym, że udaje.
- Byłam tego pewna - powiedziała gorzko Ginny, zakładając włosy za ucho. - A teraz...wychodzi na to, że on jest po naszej stronie, prawda?
Hermiona przygryzła wargę.
- Nie wiem co o tym myśleć – stwierdziła, patrząc na przyjaciółkę. - To znaczy...gdyby to była prawda, to oznaczałoby, że Malfoy jest...dość odważny, nie sądzisz?
Nagle usłyszała trzask. Kiedy obróciła głowę, mogłaby przysiąc, że w dopiero co zamkniętym oknie widziała blond czuprynę.

* * *

Kiedy tydzień później Hermiona wkroczyła do kuchni, zauważyła, że wszyscy mają widocznie lepsze humory. Ginny zaśmiewała się z nowego gadżetu wynalezionego przez bliźniaków, a Harry i Ron wymieniali się kartami z czekoladowych żab.
- Z czego się tak cieszycie? - zapytała, kiedy podeszła do wesołych chłopaków. - Wydarzyło się coś?
- A jakże – zawołał Ron i cały ucieszony wstał, by przytulić HermionęMalfoy zniknął!
- Co? - zapytała, nie do końca rozumiejąc. Popatrzyła na Harry'ego szukając wyjaśnienia.
- Voldemort wezwał go do siebie – powiedział, patrząc ze skupieniem na wylosowaną kartę. - Nie będzie go cały dzień.
Hermiona zbladła. Voldemort wezwał Malfoya? Czy czegoś się dowiedział? Popatrzyła zszokowana na całą grupkę.
- Przecież to nie jest zabawne! - zaprotestowała – Voldemort może mu coś zrobić!
- Daj spokój, Hermionorzucił Ron, zajadając czekoladę – Nic się temu gnojkowi nie stanie.
- Nie wiesz tego na pewno, Ron! - krzyknęła wyraźnie wściekła. Jak oni mogą tak beztrosko o tym rozmawiać? Malfoy wiele ryzykuje, zadając się z Zakonem!
- Od kiedy to przejmujesz się tą gnizdą? - Ron popatrzył na nią krzywo – Przecież on wykorzystuje każdy moment, by Cię obrazić.
- Tu nie chodzi o kłótnie albo przezwiska, Ronaldzie! - krzyknęła wyraźnie wściekła. Fred, George i Ginny przerwali wygłupy i popatrzyli na nią z zainteresowaniem.
- Hermiono
Ale ona już nie słuchała. Zdenerwowana wybiegła z kuchni i pobiegła do łazienki. Nie rozumiała swoich najlepszych przyjaciół. Oczywiście, też nie lubiła Malfoya i musiała przyznać, że w większości sytuacji zachowywał się jak skończony idiota, ale nie mogła odmówić mu odwagi. To, co robił, było niezwykle dzielne i podejrzewała, że żadna z osób znajdujących się teraz w kuchni nie podjęłaby się tego samego.
- Hermiono?
Zignorowała pukanie do drzwi. Nie będzie otwierać drzwi Ronowi ani nikomu innemu. Z zaciętą miną usiadła na podłodze, opierając głowę o toaletę. Po chwili westchnęła. Nie powinna dać się ponieść emocjom. To prawda, przejmowała się losem ślizgona, ale tak samo przejmowałaby się losem kogokolwiek innego na jego miejscu.
Kiedy była pewna, że Ron już odszedł od drzwi, przekręciła zamek i szybko pobiegła do pokoju. Odetchnęła z ulgą, widząc, że Ginny nie ma w środku. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Chwyciła pierwszą, lepszą książkę z brzegu i zaczęła czytać.

Na początku dojrzewania młode jednorożce posiadają silnie, złotawą barwę sierści. Po dwóch latach ich ubarwienie zmienia kolor na delikatnie srebrny, by w końcu całkowicie wybielić się w siódmym roku życia. Jednorożce charakteryzują długie i smukłe nogi, zakończone złotymi kopytami…

A co jeśli Voldemort odkryje tajemnice Malfoya? W końcu czarnoksiężnik jest mistrzem legilimencji

...na czole zaś wyrasta im róg, w wieku lat czterech. Włosie z bujnego ogona jednorożca często jest używane jako rdzeń różdżek…

Czy Malfoy w ogóle umie bronić umysł przez atakami? Czy miał czas się tego nauczyć?

...idealne dla jednorożców są ciemne i gęste lasy. Krew jednorożca jest gęsta i świetlista, o błękitno-srebrnym kolorze…

Hermionie książka wysunęła się z rąk i spadła na podłogę, a zmęczona właścicielka zasnęła.


* * *

Stuk! Hermiona otworzyła oczy. Kiedy wyjrzała przez okno, zauważyła, że jest już późne popołudnie. Kiedy stukot rozległ się znowu, dziewczyna poderwała się z miejsca. Przecież odgłos pochodził z pokoju Malfoya! Czyżby wrócił? Nagle usłyszała głos pani Weasley:
- I proszę Cię, zejdź później na dół, kochaneczku, Zakon chce usłyszeć całe sprawozdanie. Możesz jeszcze chwilkę odpocząć, ale Lupin nalegał, żeby wiedzieć o wszystkim od razu.
Hermiona usłyszała trzask drzwi i odgłos stóp na schodach. Zeskoczyła z łóżka, wybiegła z pokoju i bez namysłu odtworzyła drzwi sąsiada.
Kiedy weszła do środka, od razu poczuła, że popełniła błąd i zaczęła się rumienić. Draco Malfoy był właśnie w trakcie zdejmowania koszulki i Hermiona miała idealny widok na jego wyrzeźbione ciało. Zanim jednak zdążyła się wycofać, koszulka wylądowała na łóżku, a wzrok Malfoya na dziewczynie.
- Hermiona? - zapytał zdziwiony, przeszywając ją wzrokiem.
- Ja...hmm...chciałam wiedzieć czy już wróciłeś – mruknęła gryfonka czując, że zaraz spali się ze wstydu. Co gorsze ślizgon nie wyglądał jakby miał zamiar włożyć cokolwiek na siebie. Uśmiechnął się pod nosem i oparł o biurko swoje prawe ramię.
- Tak? - zapytał z uprzejmym zainteresowaniem podszytym ironią – I dlatego wparowałaś tu bez zapytania?
- Ja…
Malfoy podniósł brew z politowaniem widząc zakłopotanie gryfonki, które sprawiało mu dziwną satysfakcję.
- Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć, Malfoyodpowiedziała twardo, prostując się i skupiając wzrok na twarzy ślizgona. - Chciałam tylko spytać jak poszło Ci spotkanie z Voldemortem.
Malfoy przez chwilę wyglądał jakby miał zamiar odpowiedzieć jej coś niemiłego, ale widocznie zrezygnował. Podszedł do swojej szafy i zaczął szukać odpowiedniej koszulki.
- Jak zawsze – stwierdził lekkim tonem – Lord Voldemort przekazał mi pewne informacje i poćwiczył na mnie Klątwę Cruciatus.
- Cruciatus?! - zawołała przerażona Hermiona. Nigdy nie doświadczyła tego zaklęcia na sobie, ale widziała jego skutki w Departamencie Tajemnic pod koniec roku.
- Nie może wyjść z wprawy, prawda? - zakpił Draco Malfoy wybierając błękitną, aksamitną koszulę i zarzucając ją na ramiona.
- Ale...za co? - zapytała zdezorientowana Hermiona, opierając się o drzwi.
- No, cóż widocznie fakt, że mój tata znalazł się w Azkabanie wcale nie poprawił Lordowi humoru. - odpowiedział jej gorzko, zapinając guziki.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Nie mogła uwierzyć, że Malfoy mówi o tym tak spokojnie.
- A teraz proszę Cię, Granger, wyjdź, bo stoisz mi w drzwiach. – powiedział, delikatnie ją przesuwając. Kiedy znalazł się na schodach, usłyszał pytanie, które mu zadała.
- Dlaczego?
Obrócił głowę w jej stronę zaciekawiony.
- Słucham?
- Dlaczego to robisz? - zadała pytanie ponownie. Motywy, jakie kierowały ślizgonem ciągle były dla niej niezrozumiałe.
- Ponieważ chcę – odpowiedział, po czym zbiegł na dół, by zdać raport Zakonowi Feniksa.
Hermiona patrzyła za nim zaskoczona i nagle dotarło do niej, że w trakcie tej rozmowy Malfoy zwrócił się do niej imieniem - po raz pierwszy odkąd się znali.

czwartek, 30 lipca 2015

ROZDZIAŁ 3 - Życie z diabłem

Odkąd Hermiona dowiedziała się o tym, że Malfoy jest śmierciożercą i szpieguje dla Zakonu Feniksa, poczuła do niego coś na kształt...współczucia? Był za młody, zdecydowanie za młody, żeby zasilać szeregi Lorda Voldemorta. Jednak gorsze od tego było to, że zdradzał swojego pana na każdym kroku, narażając swoje życie na olbrzymie niebezpieczeństwo – tylko dlaczego?
To pytanie nie dawało jej spokoju. Co skłoniło Draco Malfoya, zawsze aroganckiego i pewnego siebie ślizgona, który na każdym kroku udowadniał, że jest za śmierciożercami do zmienienia stron?
Może on tak naprawdę nie zmienił stron. Usłyszała nagły szept w swojej głowie. Może donosi o wszystkim Voldemortowi?
To przypuszczenie zmroziło ją do szpiku kości. Wiedziała, że Dumbledore nie dopuściłby do czegoś takiego, na pewno jakoś zabezpieczyłby Zakon. Tylko jak?
Jej przemyślenia przerwało wołanie z dołu. To wyraźnie Ginny potrzebowała jakiejś jej pomocy. Dziewczyna niechętnie zwlekła się z łóżka i wyszła na korytarz. Jej wzrok spotkał się z szarym, ironicznym wzrokiem ślizgona, który właśnie wchodził do pokoju. Na twarzy Malfoya ukazał się pełen wyższości uśmieszek, kiedy zamykał drzwi. Zaniepokojona Hermiona poczuła, że to jest tylko kolejny dowód na potwierdzenie jej teorii. Zakon był w niebezpieczeństwie!
Zbiegła szybko na dól i zaskoczyła się widząc całą rodzinę Weasleyów i Harry'ego razem w salonie.
- Hermiono – powiedział pan Weasley uśmiechając się lekko – Czekaliśmy na Ciebie.
Zaintrygowana usiadła na miejscu przez niego wskazanym obok Rona i Harry'ego.
- Wiem, że jest wam ciężko – zaczął pan Weasley ściskając ręce ze zdenerwowania – Ale Draco Malfoy musi tu zostać.
Rozległy się okrzyki pełne dezaprobaty. Fred i George wstali czerwoni na twarzy.
- Usiądźcie chłopcy, zaraz wszystko wyjaśnię – skarcił ich wzrokiem pan Weasley, a bliźniacy posłusznie usiedli z powrotem – Draco...z pozwoleniem profesora Dumbledore'a zgodził się współpracować z Zakonem Feniksa. Pewnie nie jest wam to wiadome, że Samie-Wiecie-Kto uczynił go śmierciożercą.
Cała grupa wymieniła między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Oczywiście wiedzieli o tym wszystkim, ale przyznanie się do podsłuchiwania nie wydawało się najlepszą decyzją.
- Wasza matka – zwrócił się do rudzielców – Nie chciała, bym wam o tym mówił. Zdecydowałem jednak, że tak będzie lepiej, ponieważ inaczej nie pogodzicie się z obecnością Malfoya w tym domu.
Widać było, że przekonanie pani Weasley wymagało od jej męża wiele argumentów, bo pan Weasley skrzywił się na to wspomnienie.
- Ale czemu on tu właściwie jest? - zapytał się Fred zaborczo - Nie mógł donosić Zakonowi z innego miejsca?
- Nie mieliśmy wyboru. Dwór państwa Malfoyów jest ciągle pod obserwacją, zarówno Ministerstwa, jak i Sami-Wiecie-Kogo.
- Skąd mamy pewność, że on nas nie zdradzi? - powiedziała na głos Hermiona zadając pytanie, które kołatało jej się w głowie cały poranek. Nagle pan Weasley bardzo spoważniał.
- Dlatego, że Draco Malfoy złożył Wieczystą Przysięgę. Jeśli zdradzi Zakon… - pan Weasley nie dokończył zdania. Wszyscy doskonale wiedzieli co się wtedy stanie. Jeśli Malfoy zdradzi Zakon, umrze.

* * *

Hermiona musiała pomyśleć. Nie chciała teraz ze wszystkimi dyskutować o tym, czego właśnie się dowiedziała. Musiała zostać w samotności.
Ogród wydawał jej się dobrym pomysłem. Po południu słońce nie grzało już tak mocno, usadowiła się więc pod swoim ulubionym drzewem. I próbowała uporządkować myśli.
Draco Malfoy, jej wielki szkolny wróg był śmierciożercą. Z niewiadomego jej powodu postanowił pomóc Zakonowi Feniksa. Złożył Wieczystą Przysięgę. To wszystko brzmiało zbyt nierealnie, nawet jak na nią.
Nagle usłyszała szelest. Ujrzała wychodzącego do ogrodu Malfoya. Podejrzewała, że wyszedł, kiedy tylko upewnił się, że wszyscy zostali w środku. Z zainteresowaniem patrzyła jak ślizgon spaceruje po niegdyś znienawidzonym przez niego miejscu. Ile złośliwych uwag dotyczących Nory musieli od niego wysłuchiwać? A teraz był tutaj i spokojnie przyglądał się nieuporządkowanym grządkom Weasleyów i kurnikowi. W pewnym momencie widocznie zmęczony usiadł na kamieniu, nie zdając sobie sprawy, że jest obserwowany i ukrył twarz w dłoniach. Cała jego postawa była tak bezbronna i bezsilna, że Hermiona poczuła nagły przypływ sympatii do ślizgona. Musiał wyrzec się swoich opinii, przekonań i niemalże wszystkiego, by dołączyć do Zakonu. W imię czego? Czemu to zrobił?
Nagle Malfoy podniósł wzrok i popatrzył prosto na Hermionę. Zawstydzona tym, że go podglądała, zarumieniła się mocno i spuściła wzrok w dół. Kiedy popatrzyła ponownie, chłopaka już nie było.

* * *

Mimo tego, co wygłosił pan Weasley nie wszyscy pogodzili się z obecnością Malfoya w domu. Bliźniacy i Ron ciągle narzekali na niego, czasami bezpodstawnie. Hermiona nie mogła ich za to winić - w końcu bycie zmuszonym do mieszkania przez miesiąc ze swoim wrogiem nie mogło być kuszącą perspektywą. Ona i Harry jakoś pogodzili się z tą myślą – dziewczyna była nawet zdziwiona, że chłopak godzi się na to tak łatwo. W końcu Lucjusz Malfoy był jednym ze śmierciożerców, który praktycznie przyczynił się do śmierci Syriusza. Harry widocznie jednak skierował cała swoją nienawiść do jedynej zasługującej na to osoby – Lorda Voldemorta.
Pewnego dnia Hermiona była świadkiem bardzo nieprzyjemnej sceny. Starcia między Weasleyami a Malfoyem zdarzały się dość często, ale zazwyczaj kończyły się na paru obelgach rzucanych z obojgu stron. Tego dnia jednak skończyło się na czymś więcej.
Był już wieczór i prawie wszyscy zgromadzili się w kuchni. Pani Weasley zajmowała się ogrodem, a pan Weasley nie wrócił jeszcze z pracy. Ron z Harrym grali w szachy czarodziejów, podczas gdy bliźniacy omawiali kwestię finansowe swojego sklepu. Hermiona zatopiła swe myśli w grubej książce, kiedy nagle usłyszała niepokojącą ciszę. Wychyliła głowę znad księgi.
Draco Malfoy zszedł na dół,  pragnąc napić się wody, na co wskazywała pusta szklanka w jego ręce. Widocznie nie spodziewał się tu wszystkich, stanął bowiem na progu dość zaskoczony. Atmosfera od razu się zagęściła. Ślizgon jednak szybko doszedł do siebie i podszedł do kranu ignorując złowrogie spojrzenia rzucane mu przez Weasleyów. Kiedy zmierzał do wyjścia, natknął się na stojącego mu w drzwiach Rona.
- Zjeżdżaj, Weasley – warknął, próbując przesunąć chłopaka, ale został brutalnie odepchnięty do tyłu. Woda wylała się na podłogę. Ron wyraźnie wściekły rzucił w Malfoya zwiniętą w rulon gazetą.
- Piszą o twoim ojcu, Malfoy – syknął, ciągle stojąc w przejściu – Nie jesteś zainteresowany?
Malfoy rzucił okiem na przednią stronę gazety. Hermiona doskonale wiedziała co się tam znajduje, czytała gazetę przed chwilą - Lucjusz Malfoy został zesłany do Azkabanu z powodu tego, co wydarzyło się w Departamencie Tajemnic. Wyraz twarzy chłopaka nie zmienił się, kiedy czytał artykuł, ale Hermiona zauważyła, że drgnęła mu nerwowo skroń. Rzucił gazetę na stół i spróbował przejść obok Rona. Rudzielec znowu chciał go powstrzymać, ale Malfoy wykręcił mu boleśnie ramię, wskutek czego Ron wylądował na ziemi.
- Następnym razem, jeśli będziesz chciał zaimponować jakiejś szlamie, Weasley, to spróbuj zrobić to w inny sposób – rzucił drwiąco przez ramię ślizgon i zaczął wychodzić z kuchni. Rozwścieczony Ron chwycił pobliski półmisek z owocami i rozbił go Malfoyowi na głowie. Oszołomiony chłopak upadł na ziemię.
- Ron! - zerwała się z krzesła przerażona Hermiona – Czyś ty zwariował?!
Szybko podbiegła do ślizgona sprawdzić, czy nic mu nie jest. Rozcięcie na czole wyglądało paskudnie i ciekła z niego krew. Nagle, kiedy Hermiona zaczęła się zastanawiać czy nie zawołać pani Weasley, usłyszała przy uchu szept:
- I kto by pomyślał, że to ty pierwsza znajdziesz się przy mnie, Granger?
Zaskoczona spojrzała na Malfoya, który patrzył na nią z triumfującym uśmieszkiem. Nie mogąc dalej znieść tego spojrzenia, wstała i odburknęła:
- Nic mu nie jest - po czym usiadłszy na krześle, zakryła sobie twarz książką, żeby nikt nie zauważył, jak oblewa się szkarłatnym rumieńcem.

środa, 29 lipca 2015

ROZDZIAŁ 2 - Stare, dobre Uszy

- Ty tutaj?! - rozległ się krzyk Rona. Hermiona zatkała sobie usta ręką – co Malfoy, ich znienawidzony wróg robił w Norze? Harry wyglądał, jakby go spetryfikowano.
- Kochani, Draco zostanie u nas na wakacje – ogłosiła pani Weasley wywołując kolejne okrzyki oburzenia.
- Ona chyba kompletnie zwariowała. – szepnął Ron. Malfoy w tym czasie zdejmował płaszcz z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
- Draco, skarbie, jesteś głodny? - zapytała go mama Rona, powodując u swojego syna niemalże odruch wymiotny. Hermiona stała patrząc na tę absurdalną scenę – była zbyt oszołomiona, by cokolwiek powiedzieć bądź zrobić.
- Nie, dziękuję, pani Weasley – odpowiedział uprzejmie Malfoy biorąc z podłogi swoją ciężką walizkę.
- W takim razie, chodź, pokażę Ci twoją sypialnię. - powiedziała pani Weasley prowadząc zadowolonego ślizgona na górę.
Tymczasem trójka przyjaciół zbierała szczęki z podłogi.
- To musi być jakiś żart. – powiedział Ron patrząc po kolei na Hermionę i Harry'ego – Przecież ona nie może…
W tym momencie pani Weasley pojawiła się na dole.
- Mamo, czy ty kompletnie zwariowałaś? - zapytał głośno Ron, wywołując u swojej mamy grymas wściekłości na twarzy.
- Jest tu z polecenia Dumbledore'a, Ron, więc chciałabym, żebyście byli dla niego uprzejmi.
- Ale dlaczego Dumbledore chciał…
- To nie twoja sprawa – westchnęła pani Weasley – Lepiej idźcie już do swoich pokoi.
Cała trójka ruszyła w niemałym szoku na górę. Kiedy Hermiona weszła do sypialni, Ginny już nie spała. Natychmiast rzuciła się na swoją przyjaciółkę, tuląc ją mocno.
- Słyszałam jak przyjechałaś! - krzyknęła z radości. Po chwili jednak spojrzała na twarz gryfonki.
- Wszystko w porządku? - zapytała zaniepokojona. Hermiona pokręciła przecząco głową, nie mogąc wykrztusić ani słowa.
- Ktoś jeszcze przyjechał, prawda? - zapytała ją Ginny – Słyszałam jak mama prowadzi kogoś do pokoju obok.
- To Malfoy – wydusiła wreszcie z siebie dziewczyna powodując u Ginny pisk zaskoczenia.
- Ale dlaczego…
- Nie wiem, twoja mama nie chciała powiedzieć – szepnęła słabo Hermiona..
Czemu Malfoy był w Norze? Czemu pani Weasley traktowała go tak serdecznie? O co w tym wszystkim chodziło? Z natłoku myśli poczuła, że zaczyna boleć ją głowa.
- Chyba położę się spać – jęknęła, opadając na przyjemną pościel i zapadając w głęboki sen.

* * *

Kiedy się obudziła, na początku nie mogła sobie przypomnieć czemu czuje się tak źle. Po chwili jednak stukot dochodzący z sąsiedniego pokoju uświadomił jej wydarzenia poprzedniego wieczoru.
Śniadanie nie mogło odbyć się w gorszej atmosferze. Kiedy bliźniacy dowiedzieli się, że ten „mały gnojek” (jak nazwał go Fred, niestety za głośno, przez co usłyszała to pani Weasley) przebywa w ich w domu, uznali to za widoczną obrazę ich dumy. Resztę domowników również nie zachwyciła perspektywa goszczenia syna śmierciożercy. Pani Weasley widząc, że jej próby nawiązania rozmowy spełzły na niczym, rozdzieliła wszystkim drobne prace domowe.
Hermionie dostało się mycie naczyń (bez magii, co jak podejrzewała mogło być karą za okazywanie tak jawnej niechęci do gościa pani Weasley). Na szczęście dziewczyna, żyjąc z mugolskimi rodzicami była przyzwyczajona do takich prac.
Westchnęła i chwyciła ścierkę, by wytrzeć nią talerze. Po chwili usłyszała, jak wszyscy ulatniają się z kuchni, by zająć się odgnamianiem lub innymi wyznaczonymi im przez gospodynię zadaniami.
- Lepiej założę rękawiczki, nie chciałbym ubrudzić się szlamem. - usłyszała za sobą drwiący głos Malfoya. Sfrustrowana chwyciła ścierkę, obróciła się i uderzyła nią mocno po twarzy ślizgona. Patrzył na nią z bardzo głupią miną, podczas gdy mydliny spływały mu po czole.
- Nie obchodzi mnie, że zaprosiła Cię tu pani Weasley – syknęła na niego, nagle zaniepokojona tym, że zostali w kuchni sami – Nie masz prawa odzywać się do mnie w ten sposób, zwłaszcza że nie masz przy sobie swoich „goryli”.
Malfoy zaczął wycierać sobie twarz papierem, ale nic nie powiedział. W końcu ciekawość jednak zwyciężyła i Hermiona zadała mu pytanie, które dręczyło ją już od wczoraj.
- A właściwie co tu robisz, Malfoy?
Na jego twarzy pojawił się kpiący, triumfujący uśmieszek.
- To mama twojego rudzielca Ci nie powiedziała? - powiedział zjadliwie – No, cóż widocznie szlamy nie są dopuszczane do takich…
Hermiona błyskawicznie wyciągnęła różdżkę.
- Powiedziałam, żebyś mnie nie obrażał!
Malfoy zaśmiał się ironicznie, podnosząc ręce do góry.
- Wyluzuj Granger, bo jeszcze trafisz do Urzędu Niewłaściwego Używania Czarów – powiedział, po czym uśmiechając się pod nosem, wyszedł z kuchni.
Wściekła Hermiona obróciła się w stronę naczyń, wyładowując na nich cały swój gniew. Nigdy nie dawała mu się wyprowadzić z równowagi, oprócz tego jednego razu, kiedy uderzyła go w twarz w trzeciej klasie. Że też akurat taki idiota musiał tu zamieszkać! Jak to w ogóle się stało? Przecież pan Weasley nie był w przyjaznych stosunkach z panem Malfoyem! Już nic z tego nie rozumiała!
Kiedy wyszła do ogrodu, by pomóc chłopakom w odgnamianiu nie zostało jej już wiele do roboty. Patrzyła więc tylko jak Krzywołap goni stworki mając z tego niezłą zabawę.
- Ron, dowiedziałeś się już czemu Malfoy tu jest? - zapytała go Hermiona patrząc jak przerzuca gnoma za ogrodzenie.
- Nie – warknął rudzielec, łypiąc na nią spode łba – Mama nic nie chciała powiedzieć!
„Dziwne” pomyślała gryfonka. Pani Weasley rzadko ukrywała przed nimi tajemnice, chyba że dotyczyły Zakonu.
Cały dzień nie minął im przyjemnie. Fred i George rzucili łajnobomby do pokoju Malfoya, co spotkało się z wielką reprymendą ze strony ich matki. Jej wrzaski było jeszcze słychać przez kolejną godzinę.
- Traktuje go lepiej niż własnych synów – mruknął Fred, wchodząc na górę, gdzie spotkał trójkę przyjaciół obserwujących całą sytuację z góry.
- Tak, może nas wydziedziczy i przygarnie tego platynowego idiotę. - warknął George, masując prawe ramię, gdzie przed chwilą wylądowała ciężka patelnia pani Weasley.
Kiedy skończyli dyskutować, usłyszeli kroki. Przerażeni spojrzeli po sobie, ale po chwili zza schodów wyłoniła się ruda głowa.
- Co się tak na mnie gapicie? - powiedziała zaskoczona Ginny, kiedy zgromadzeni odetchnęli z ulgą.
- Myśleliśmy, że to…- zaczął Ron, ale jego siostra przerwała mu machnięciem ręki.
- Jeśli chodzi wam o Malfoya to jest w salonie. Razem z całym Zakonem. Mama kazała wam przekazać, że kolację jemy w swoich pokojach.
Wszyscy wytrzeszczyli na nią swoje oczy.
- Z Zakonem? - wydukał Ron, a bliźniacy spojrzeli po sobie zaniepokojeni.
- Tak, z Zakonem – wzruszyła ramionami dziewczyna.
- Przecież jego ojciec jest śmierciożercą – powiedział nagle Harry, marszcząc brwi – Malfoy może mu o wszystkim donieść.
- I skąd on nagle ma większe prawa niż my? - warknął Ron, czerwieniąc się po cebulki swoich rudych włosów.
- To zaszło za daleko – stwierdził Fred, prostując się nagle.
- Myślę, że czas skorzystać z pomocy naszych starych przyjaciół – mrugnął do niego George i wyszedł na piętro. Wrócił, niosąc kilka par Uszu Dalekiego Zasięgu.
- Myślałam, że wszystko wyrzuciliście – powiedziała zaciekawiona Hermiona, chwytając jedną parę.
- Odkąd prowadzimy sklep, mama nie może się o nic czepiać. - stwierdził Fred, uśmiechając się pod nosem i spuszczając uszy na dół schodów. Po chwili wszyscy usłyszeli głosy, a jeden na pewno należał do Lupina, ich starego nauczyciela obrony przed czarną magią.
- ...póki nie dowiemy się co Voldemort zamierza, nie jesteśmy w stanie zaplanować kolejnych kroków. Jesteś pewny, że na razie nic nie mówił?
- Tak – usłyszeli pewny siebie głos Draco Malfoya – Wspominał Avery'emu o jakiejś misji, ale nie podawał szczegółow.
- Misji? - włączył się głos pana Weasleya – To może być ważne!
Na chwilę na dole zaległa cisza, po czym rozległ się głos Lupina.
- Cóż, w takim razie dziękujemy Ci Draco. Postaraj się proszę nie wypaść z łask Lorda Voldemorta, twoje informacje mogą być nam bardzo potrzebne.
- Podejrzewam, że jeślibym wypadł z jego łask, nie byłbym w stanie przekazać wam już niczego.
Wszyscy niemal widzieli w wyobraźni kpiący uśmiech ślizgona. Nastąpił trzask drzwi, a wszyscy szybko zdjęli Uszy Dalekiego Zasięgu i oddali je Fredowi.
- Słyszeliście to? - jęknął Ron, spoglądając po zebranych.
- Malfoy jest śmierciożercą – wyszeptał oszołomiony Harry.
- I szpieguje dla Zakonu – wydukała Hermiona.
Już nic nie mogło ich zdziwić.

ROZDZIAŁ 1 - Niespodziewany gość

Hermiona upewniła się, że jej torba jest szczelnie zamknięta i zniosła ją do salonu rodziców. Jeszcze raz spojrzała na skrawek papieru, który od paru dni trzymała jak najbliżej siebie.

Droga Hermiono,
Rodzice zgodzili się, żebyś przyjechała do nas w sierpniu. Przyjedziemy Cię odebrać 5 sierpnia koło dziewiątej wieczorem. Harry już tu jest! Chciałem wysłać Ci Świnkę, ale ostatnio jest trochę za bardzo rozlatana.
Ron


Do upragnionego wyjazdu dzieliło ją już tylko dziesięć minut. Znając rodzinę Rona, dziewczyna wiedziała, że nie przybędą oni na czas. Rozsiadła się w wygodnym fotelu tocząc swoją różdżkę między palcami. Była ona zrobiona z winorośli, a jej rdzeniem było włókno ze smoczego serca. Hermiona bardzo ją sobie ceniła – różdżka była widocznym znakiem jej czarodziejskich mocy.
Gryfonka westchnęła i spojrzała na zegarek. Rodzina Rona powinna już tu być. Znudzona sięgnęła po egzemplarz Historii Hogwartu i zaczęła wgłębiać się w lekturę.

System obronny Hogwartu przez stulecia był udoskonalany przez najważniejszych czarodziejów naszej epoki. Wszelkie zaklęcia, uroki i środki antymugolskie były wystarczającym zabezpieczeniem przed wścibskimi oczami. Zdarzały się jednak przypadki, kiedy…

BUM! Z jej kominka dobiegł głośny odgłos i po chwili na podłogę w salonie wypadł uśmiechnięty od ucha do ucha Ron Weasley.
- Ron! - krzyknęła ucieszona i uściskała przyjaciela, który, sądząc po minie, był bardzo z tego zadowolony.
- Przepraszamy za spóźnienie, Harry jest głupi i nie potrafi używać Proszku Fiuu. – wyjaśnił przepraszająco Ron, który jak się Hermionie zdawało, znowu urósł parę centymetrów.
- Nieprawda – zaprzeczył Harry, który właśnie wyszedł z kominka i nerwowo przecierał okulary z popiołu. - To wszystko przez to, że Ron…
- Hermiono, jak miło Cię widzieć! - krzyknął pan Weasley uderzając się przy okazji o framugę kominka i krzywiąc się lekko, co nie dodało wiarygodności jego przywitaniu.
Hermiona siłą woli powstrzymała śmiech.
- Mi również panie Weasley. – odpowiedziała, chowając książkę do torby.
- Czy to prawdziwe wtyczki? - zawołał podekscytowany ojciec Rona, na co jego syn podniósł oczy do nieba w politowaniu.
- Tak – odpowiedziała Hermiona – Może pan je włączyć do kontaktu, jak pan chce.
- Naprawdę? - zawołał uradowany pan Weasley i delikatnie umieścił wtyczkę w gniazdku.
W telewizorze zapaliła się mała lampka.
- Niesamowite! Jak Ci mugole radzą sobie bez magii, słowo daję, to niezwykłe! - zawołał, po czym zauważywszy karcące spojrzenia Rona, opanował się i wyprostował.
- A gdzie twoi rodzice, Hermiono? - zapytał, rozglądając się po mieszkaniu i patrząc w każdy kąt jakby pragnąc ujrzeć wyłaniających się stamtąd państwa Granger.
- Wyszli do teatru – odpowiedziała dziewczyna podając walizkę Harry'emu. - Ale już im powiedziałam, że mnie stąd zabierzecie.
- Ależ oczywiście – powiedział pan Weasley przestając wreszcie taksować wzrokiem każdą wolną przestrzeń salonu mugoli. - Harry, Ron wejdźcie pierwsi, ja z Hermioną wejdziemy tuż za wami.
W kominku coś błysło i wkrótce Hermiona obserwowała jak jej przyjaciele znikają machając jej wesoło.
- Teraz ty, Hermiono – uśmiechnął się pan Weasley i wskazał jej kominek. Dziewczyna weszła do niego i czując, że popiół łaskocze ją w nosie, wydukała: „Nora”. Po chwili obróciła się wokół własnej osi i wylądowała na dywaniku w domu Weasleyów.
Mimo późnej pory była w stanie zauważyć bałagan panujący w salonie. Musiała przyznać, że po jej całkiem schludnym domu, była to dosyć miła odmiana. Pokój jak zawsze wydał jej się niezwykle przytulny.
Szybko wstała i otrzepała się z popiołu, odsuwając się od kominka, by nie narazić się na zderzenie z panem Weasleyem. Podeszła do przyjaciół obserwujących teraz zegar na kamiennej ścianie.
- Ostatnio cały czas wskazuje „śmiertelne zagrożenie' – mruknął Ron z dezaprobatą. Zegar państwa Weasleyów był bardzo niezwykły, gdyż zamiast wskazówek widniały na nim imiona całej rodziny. Godziny zostały zastąpione takimi czynnościami jak „w pracy” czy „w szkole”.
- Hermiono, kochanie! - usłyszała nagle dziewczyna, zanim utonęła w uścisku matki rudzielca, pani Weasley. - Chodź, podam Ci kolację, na pewno jesteś głodna.
Gryfonka, niezdolna zaprzeczyć, zaprowadzona została do wielkiego, drewnianego stołu znajdującego się w kuchni. Ron i Harry usiedli po jej bokach.
- Wiecie może, kiedy przylecą sowy z wynikami naszych egzaminów? - zapytała zaciekawiona, biorąc do ręki chleb z dżemem.
- Hermiono, przecież minął dopiero miesiąc! - zawołał ze zgrozą Ron. - Czy musisz od razu mówić o nauce?
- Przecież jesteś tego tak samo ciekawy jak ja! - zaperzyła się dziewczyna, odgryzając kolejny kęs.
- Tak, ale nasze wyniki nie będą chociaż w połowie tak dobre jak twoje. - wyszczerzył się Harry. - Dlatego nie oczekujemy ich aż z takim entuzjazmem.
- Ile razy mam wam powtarzać, że niemal na pewno źle poszły mi runy? - warknęła Hermiona zatapiając swoje zęby w chlebie. Harry i Ron wymienili porozumiewawcze spojrzenia i postanowili zmienić temat.
- Dobrze spędziłaś wakacje? - zapytał Ron prędko, opierając łokieć na stole.
- Tak, bardzo dobrze, a wy? - odpowiedziała, po czym uświadomiła sobie, że popełniła błąd. Przez twarz Harry'ego przemknął ledwo dostrzegalny cień – przecież pod koniec roku stracił swojego ojca chrzestnego, Syriusza Blacka, jedyną bliską mu osobę. Zawstydzona skupiła swoją uwagę na ostatniej kromce chleba, a między nimi zapadła krępująca cisza.
- A w ogóle gdzie jest Ginny? - zapytała, wstając od stołu.
- Śpi – odpowiedział Ron, prowadząc ją w stronę schodów. - Źle się dzisiaj czuła.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a pani Weasley przemknęła obok nich, by je otworzyć.
- Kto tu przychodzi o tej porze? - zapytał zdziwiony Harry, ale Ron tylko wzruszył ramionami.
I wtedy w drzwiach stanął Draco Malfoy.