środa, 5 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 5 - Na ulicy Pokątnej

Mimo że Hermiona nie uzyskała odpowiedzi na swoje pytanie, coraz rzadziej myślała o powodzie dołączenia Malfoya do Zakonu. Ślizgon widocznie nie zamierzał nikomu tego wyjawiać, a dziewczyna nie widziała powodu, dla którego powinna ciągle go o ty wypytywać. Stosunki między nią a chłopakiem trochę się polepszyły – traktowali się z wymuszoną uprzejmością (a przynajmniej Hermiona, bo cokolwiek ślizgon nie powiedział, podszyte było ironią), a jeśli mogli to po prostu unikali swojego towarzystwa. Gryfonka podejrzewała, że Malfoy powstrzymuje się od nazwania jej szlamą, ponieważ zdaje sobie sprawę, że to prawdopodobnie Hermiona zapobiega wszelkim morderczym zapędom Weasleyów. Ciągle jednak zwracał się do niej po nazwisku i widocznie postanowił puścić w niepamięć moment, kiedy przypadkowo użył jej imienia. Hermionie było to bardzo na rękę, nie chciała bowiem zastanawiać się nad tym nadzwyczajnym jak na Malfoya zachowaniu. Większość czasu spędzała w towarzystwie Harry'ego i Rona i po raz pierwszy w życiu zaczynała czuć pewnego rodzaju smutek na myśl o wróceniu do szkoły.
- Ty, Hermiono? - zawołał zszokowany Ron, grając w szachy i atakując skoczkiem gońca Harry'ego. - Nie wierzę! Przecież w Hogwarcie masz lekcje no i...bibliotekę, nie możesz się smucić z powodu nauki!
Ale Hermiona popatrzyła na niego jak na karalucha, więc Ron postanowił już nic więcej nie dodawać.
Wakacje dobiegały końca i trzeba było pomyśleć o kupieniu potrzebnych rzeczy do szkoły. Kiedy przyleciały sowy z Hogwartu (Harry został kapitanem drużyny gryfonów) pani Weasley stwierdziła, że nadszedł czas wybrać się na ulicę Pokątną. Po śniadaniu wszyscy w wyśmienitych humorach czekali na samochody z Ministerstwa Magii, Hermiona postanowiła więc zapytać panią Weasley o pewną kwestię, która nurtowała ją od rana.
- Przepraszam, pani Weasley – zagadnęła ją, kiedy stały już na zewnątrz Nory – Ale Malfoy nie idzie z nami?
- Niestety nie może, obawiam się, że to zbyt niebezpieczne – odpowiedziała mama Rona, po czym dodała – Wiesz, oficjalnie nasze rodziny nie są w najlepszych stosunkach. To mogłoby wyglądać podejrzanie, gdyby młody Draco z nami spacerował.
- No tak – potwierdziła dziewczyna, widząc jadące w kierunku domostwa samochody. - Ale…
- Nie martw się, zakupię wszystkie rzeczy, jakie są mu potrzebne – odpowiedziała dobrodusznie pani Weasley i skierowała się w kierunku samochodu. Kiedy Hermiona do niego wsiadała, pomyślała, że Draco Malfoy chyba poczuje ulgę, kiedy wróci do szkoły – znowu będzie mógł ich swobodnie nienawidzić.

* * *

Ulica Pokątna zmieniła się nie do poznania. Wszystkie kolorowe witryny obklejone były ulotkami o zasadach bezpieczeństwa albo afiszami Ministerstwa Magii. Hermiona dopatrzyła się też parę plakatów, które przedstawiały twarze zbiegłych śmierciożerców. Ludzie chodzili w grupkach – nikt nie odwiedzał sklepów pojedynczo.
Wszyscy od razu skierowali się do sklepu Freda i Georga. Hermiona zauważyła, że na półkach leżą Bombonierki Leserów, które bliźniacy sprzedawali w Hogwarcie. Razem z Ginny długo oglądały pigmejskie puszki – małe, puszyste kulki w różnych odcieniach różu i fioletu.
- Są takie słodkie! - zawołała Ginny, rozpływając się nad zwierzątkami – Muszę zawołać mamę, może mi jednego kupi!
Hermiona z niesmakiem podeszła do półki na, której leżały eliksiry miłosne – kto chciałby użyć czegoś takiego? Wiadomo było przecież, że eliksiry powodują raczej obsesję niż miłość. Dziewczyna prychnęła z pogardą.
- Ojoj, komuś się chyba nie podobają nasze eliskiry? - zapytał ją, Fred szczerząc zęby i schodząc ze schodów. - No cóż, jeśli to do Ciebie nie przemawia, Hermiono, to może znajdziemy Ci coś innego.
Gryfonka obserwowała przez chwilę jak bliźniacy grzebią w różnych pudłach, by w końcu wyjąć dwa identyczne pierścienie z granatowym kamieniem.
- To dopiero nowość, ale możemy dać Ci to za darmo – powiedział George, wpychając biżuterię w ręce dziewczyny. - Pierścienie teleportacyjne. Spokojnie możesz ich używać, nie mając nawet siedemnastu lat.
- Jak one działają? - zapytała gryfonka z zaciekawieniem przypatrując się pierścieniom. Miały ładny, prosty kształt – dokładnie taki jaki się jej podobał.
- Jeden z nich dajesz drugiej osobie. Kiedy chcecie się spotkać, przekręcasz kamień i teleportujesz się dokładnie obok niej.
- Albo na niej – mruknął George, patrząc na brata z niezadowoleniem. - Kiedy je testowaliśmy, Fred wylądował mi na głowie.
Hermiona zaśmiała się głośno, powodując, że parę osób obejrzało się na nią ze zdziwieniem.
- A więc to działa jak świstoklik? Tylko zamiast miejsca namierza się...osobę? - zapytała gryfonka przygryzając wargę.
- Dokładnie tak, Hermiono – mrugnął Fred, po czym poklepał Georga po ramieniu – Chodź, widzę, że Ron nazbierał już mnóstwo rzeczy, chyba czas go poinformować, że musi za nie zapłacić.
Po czym obydwoje zeszli na dół, śmiejąc się ze swojego żartu. Dziewczyna przyglądała się pierścieniom przez chwilę, po czym schowała je do kieszeni. Nie miała pojęcia, komu chciałaby dać drugi, ale stwierdziła, że nie będzie się nad tym zastanawiać w środku sklepu i ruszyła w stronę przyjaciół.
Wkrótce ona, Ron i Harry wyszli obładowani wielkimi pudłami. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, a potem chłopacy oddalili się do sklepu Madame Malkin, by zakupić nowe szaty. Hermiona, która nie potrzebowała nowej, miała zamiar z powrotem wejść do sklepu bliźniaków, by odnaleźć panią Weasley, ale zatrzymała się w pół kroku. Po drugiej stronie, na ulicy Śmiertelnego Nokturnu przechadzał się spokojnie Draco Malfoy.
Dziewczyna obróciła głowę sprawdzając, czy ktoś jest w pobliżu. Na ulicy było pusto – widocznie wszyscy zainteresowani zakupami weszli do Magicznych Dowcipów Weasleyów. Nie namyślając się długo dziewczyna przebiegła na drugą stronę podchodząc do Malfoya.
- Malfoy! - syknęła cicho, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. - Malfoy!
Chłopak obrócił głowę, szukając źródła tego odgłosu. Kiedy jego spojrzenie padło na Hermione, nachmurzył się.
- Co ty tu robisz? - zapytała, uginając się pod ciężarem zakupów. - Miałeś zostać w Norze!
- Nie twoja sprawa, Granger – warknął zdenerwowany ślizgon, rozglądając się wokoło. - Wracaj do Weasleyów.
- Nie – odpowiedziała Hermiona, marszcząc brwi – Najpierw ty wyjaśnisz mi, co tu robisz. Przecież mama Rona wszystko Ci kupi!
- Nie muszę się przed tobą usprawiedliwiać – dodał wyraźnie zdenerwowany chłopak, patrząc na Hermionę spode łba.
- A właśnie, że musisz! - odpyskowała wściekła dziewczyna. Miała już dość ciągłego braku odpowiedzi. - Inaczej powiem…
Nagle usłyszała jakieś kroki. Zanim jednak zdążyła zobaczyć właściciela, poczuła jak silna ręka, chwyta ją za ramię i wyprowadza w stronę ulicy Pokątnej. Próbowała wyrwać się Malfoyowi, ale nie dała rady. Ślizgon bezceremonialnie wypchnął ją z ulicy Nokturnu.
- Malfoy, co…
- Hermiono, idź – powiedział twardo ślizgon, a dziewczyna zauważyła na jego twarzy jakąś bliżej nieokreśloną emocję. Strach?
- Ale…
- Proszę – dodał nagląco chłopak, patrząc w jej oczy. Gryfonka po chwili ruszyła się z miejsca i wyszła na zalaną słońcem ulicę. Kiedy się obróciła plecy Malfoya znikały w ciemnej alejce. 

* * *

Kiedy wróciła do domu, miała nadzieję zapytać chłopaka o sytuację, jaka się wydarzyła. Niestety - Malfoy wyraźnie jej unikał, spędzając całe dnie w swoim pokoju, a Hermiona nie miała odwagi wchodzić tam jeszcze raz. Domyśliła się jednak, że ślizgon spotykał się z kimś na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, słyszała przecież odgłos kroków. Pozostawało, więc pytanie – z kim? I czemu nie powiedział o tym pani Weasley?
Gryfonka nie miała jednak czasu się tym zamartwiać – zostały jej tylko dwa dni w Norze, które postanowiła w pełni wykorzystać na spędzenie czasu z przyjaciółmi. Dziewczyna czuła się jednak jakby czas przyspieszył. Nie wiadomo kiedy musiała już z ciężkim sercem pakować swój kufer, żeby następnego dnia znaleźć się na King's Cross na peronie dziewięć i trzy czwarte. Postanowiła znieść go na dół już wieczorem.
W salonie spotkała panią Weasley, która odkładała proszek Fiuu na kominek. Kiedy położyła kufer na podłodze, mama Rona spojrzała na nią roztargnionym wzrokiem.
- Ach, to ty Hermiono – stwierdziła kobieta – Jesteś może głodna?
- Nie, dziękuję – powiedziała szybko dziewczyna, obserwując dziwne zachowanie pani Weasley. Wydawała jej się czymś przytłoczona. - Może w czymś pomóc?
- Ach, nie, nie trzeba – odpowiedziała gospodyni, rozglądając się po pokoju mętnym wzrokiem. Hermiona skierowała się do wyjścia, lekko zaniepokojona stanem kobiety, ale obróciła się, kiedy ponownie usłyszała jej głos.
- Hermiono? - zapytała ją pani Weasley, podchodząc bliżej. - Czy mogłabyś, proszę przekazać reszcie, że Draco już wyjechał? I żebyście... zachowywali się wobec niego tak jak zawsze? Nikt nie może wiedzieć, że spędził tu wakacje. I nikt nie może wiedzieć, że on pomaga Zakonowi.
- Oczywiście – odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się do mamy Rona. Pani Weasley westchnęła ciężko, opierając ramię o framugę drzwi.
- Biedny chłopak – powiedziała, a jej oczy napełniły się łzami – Jest mu bardzo ciężko... ale nie jest złym człowiekiem.
Po czym kręcąc głową, przeszła obok Hermiony i zniknęła w kuchni. Dziewczyna weszła po schodach, czując mętlik w głowie. W pewnym sensie przyzwyczaiła się do obecności ślizgona w tym domu - mimo tego, że prawie w ogóle go nie widziała. Czy teraz kiedy wrócą do Hogwartu, będzie w stanie ciągle czuć do niego niechęć? Hermiona wiedziała, że coś w jej stosunku do Malfoya się zmieniło, nie potrafiła jednak tego nazwać. Kiedy weszła do pokoju, z wielkim jękiem zwaliła się na łóżko, by po chwili zatonąć w krainie snów.

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, jestem ciekawa z kim spotkał się Draco na Nokturnie. I Draco znowu zwrócił się do Hermiony po imieniu :3 czekam na następny

    Olix

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko jest mega skomplikowane dla mnie! A ostatni fragment bardzo mnie zaciekawił naprawdę ciekawi się to wszystko ułożyło. Już są po imieniu? Trochę szybko. Zauważyłam brak paru przecinków, ale to tyle.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie szukam-milosci.blogspot.com/
    Beca

    OdpowiedzUsuń
  3. Robi się coraz bardziej tajemniczo, a ja lubię takie klimaty ^^ Czekam niecierpliwie aż wyjaśnisz z kim się spotkał na tej ulicy :)
    Czyżby dała drugi pierścień Draconowi? <3 Byłoby tak cudownie <3
    I jedna rzecz jaką bym się przyczepiła.. (wybacz :* ) to taka, że zamiast napisać '' walizka '' powinien być '' kufer'' :)
    Wybacz mi raz jeszcze kochana za małe poprawienie ( czy jak to zwać) :*
    Czekam na kolejny <3 I dużo dużo weny !
    ~Rennervate
    dramione-nasz-maly-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aa fakt, kufer :D Już to poprawię :) A co do pierścienia...czas pokaże :D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Mała pomyłka, musiałam poprzedni usunąć :D
      Zapraszam do mnie na 2 rozdział :) http://dramione-nasz-maly-swiat.blogspot.com/2015/08/rozdzia-2.html Wpadnij jak będziesz miała czas :)
      Pozdrawiam :*
      ~Rennervate

      Usuń
  4. Draco prosi i się martwi, hoho, robi się ciekawie! Pieścienie są super pomysłem a Fred i George jak zwykle bawią :').
    Pozdrawiam, Eleonora.
    http://corkimerlina-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń