piątek, 31 lipca 2015

ROZDZIAŁ 4 - Wakacje ze śmierciożercą

Po incydencie w kuchni Weasleyowie i Malfoy trzymali się od siebie z daleka – Hermiona podejrzewała, że Ron obawia się tego, że ona bądź Harry wygadają się pani Weasley. Oczywiście, kiedy gryfonka uświadomiła sobie, że Malfoy wcale nie był aż tak bardzo ranny, na jakiego wyglądał, postanowiła nie wspominać o tym gospodyni. Nie chciała wzniecać kolejnych bójek, zresztą zależało jej na przyjaźni Rona. Co prawda uważała, że jego zachowanie było bardzo dziecinne i nie omieszkała mu o tym wspomnieć przy najbliższej okazji.
- Przecież to Malfoy! - obruszył się Ron, płonąc jednak rumieńcem, gdyż po czasie nawet on wstydził się swojego zachowania.
- Ron, nie możesz atakować każdego, kto Cię rozzłości półmiskiem z bananami! - warknęła Hermiona. - Jeśli coś powie, po prostu go zignoruj!
Po czym wyszła z pokoju, zostawiając Rona czerwonego jak burak. Musiała jednak przyznać, że obecność Malfoya wzbudzała emocję – przecież ona sama uderzyła go ścierką, co teraz wspominała z rozżaleniem. Rzadko dawała się wyprowadzić z równowagi, a obelgi rzucane pod jej adresem nie były dla niej czymś nowym. „Po prostu nie mogę znieść tego jego głupiego uśmieszku” pomyślała, schodząc następnego dnia na śniadanie.
I wtedy to zobaczyła – cztery sowy lecące w kierunku Nory. Zastygła w bezruchu, po czym spanikowana zbiegła na dół, wpadając po drodze w Harry'ego.
- Hermiono, co… - zaczął poturbowany chłopak, podnosząc swoje okulary z podłogi. Po chwili jednak on też zauważył sowy i blednąc, pobiegł po Rona.
Dziewczyna otworzyła okno i wpuściła puszczyki, które wylądowały gładko na stole. Zdenerwowana znalazła kopertę zaadresowaną do niej i rozerwała ją szybko. 

WYNIKI EGZAMINU
POZIOM STANDARDOWYCH UMIEJĘTNOŚCI
MAGICZNYCH

Oceny pozytywne:                                                                                                      
wybitny (W)                                                                                                               
powyżej oczekiwań (P)                                                                                             
zadowalający (Z)                                                                                                        

Oceny negatywne:
nędzny (N)
okropny (O)
troll (T)
  
HERMIONA JEAN GRANGER OTRZYMAŁA:
Astronomia (W)
Opieka nad magicznymi zwierzętami (W)
Zaklęcia (W)
Obrona przed czarną magią (P)
Numerologia (W)
Mugoloznawstwo (W)
Runy (W)
Zielarstwo (W)
Historia magii (W)
Eliksiry (W)
Transmutacja (W)
 
Wypuściła głośno powietrze z płuc. A więc nie było tak źle, chociaż...dostała „powyżej oczekiwań” z obrony przed czarną magią! Miała nadzieję na wybitny, ale widocznie musiała gdzieś popełnić błąd. Po chwili usłyszała kroki i dołączyli do niej Ron i Harry.
- Super! - krzyknął wyraźnie zachwycony Ron – Oblałem tylko wróżbiarstwo i historię magii…
Zaciekawiona Hermiona popatrzyła mu do listu przez ramię. Po chwili wymieniła uśmiech z Harrym, który zdał suma z obrony na najwyższą ocenę. Stali tak jeszcze przez chwilę ciesząc się chwilą, kiedy gryfonka nagle coś sobie uświadomiła. Czwarta sowa nadal wyciągała nóżkę w ich stronę.
- Hmm...może… - zaczęła, ale Ron przerwał jej w pół słowa, widząc, na co patrzy.
- Nie ma mowy, niech sam po to przyjdzie – stwierdził, wychodząc, by pokazać pani Weasley swoje wyniki. Harry wzruszył ramionami i poszedł za nim.
Hermiona ciągle wpatrywała się w puszczyka. W końcu podeszła do niego i odwiązała mu kopertę od nogi, po czym patrzyła jak odlatuje. Czy powinna zanieść Malfoyowi list? Nie była pewna co zrobić. Ślizgon rzadko wychodził z pokoju, a Hermiona obawiała się zostawić kopertę na stole, by nie dobrali się do niej bliźniacy. Z ciężkim sercem zaczęła wchodzić na schody.
Kiedy stanęła przed pokojem Malfoya, nagle zaczęła się denerwować – powinna zapukać? A może powinna po prostu oddać kopertę pani Weasley? Ostatnią rzeczą, jaką miała ochotę robić, było rozmawianie ze szkolnym wrogiem. Zanim jednak zdążyła się zdecydować, drzwi otworzyły się szeroko i stanął w nich ślizgon.
- Przyszły wyniki. Egzaminów. Sumów. - wypaliła Hermiona, po czym niemalże siłą wcisnęła kopertę do rąk Malfoya. - To twoje.
Chłopak spojrzał na nią z zaciekawieniem i zaczął czytać list. Gryfonka szybko przesunęła się w stronę drzwi do swojego pokoju. Kiedy położyła dłoń na klamce, usłyszała za sobą śmiech. Obróciła się szybko.
- I co, Granger? Wszystkie sumy na wybitny? - zadrwił, zginając kartkę w pół. Hermiona zmierzyła go morderczym spojrzeniem i weszła do pokoju.

* * *

Cały dzień spędzili całkiem przyjemnie. Harry i Ron zaproponowali grę w quiddicha, na co Hermiona stwierdziła, że będzie oglądać ich mecz z daleka. Po chwili do zabawy dołączyli się bliźniacy, ale Ginny zrezygnowała i usiadła obok przyjaciółki.
- Zastanawiało Cię – dodała po chwili, obserwując bezsilne wysiłki Rona, by złapać kafla – Czemu Malfoy jest po naszej stronie?
Hermiona przytaknęła głową. Owszem, myślała o tym dość często, ale mimo tego nadal nie mogła zrozumieć zachowywania ślizgona.
- To wszystko jest zbyt skomplikowane. - westchnęła gryfonka nadginając w zamyśleniu róg książki. - Gdyby nie ta przysięga, to myślałabym, że udaje.
- Byłam tego pewna - powiedziała gorzko Ginny, zakładając włosy za ucho. - A teraz...wychodzi na to, że on jest po naszej stronie, prawda?
Hermiona przygryzła wargę.
- Nie wiem co o tym myśleć – stwierdziła, patrząc na przyjaciółkę. - To znaczy...gdyby to była prawda, to oznaczałoby, że Malfoy jest...dość odważny, nie sądzisz?
Nagle usłyszała trzask. Kiedy obróciła głowę, mogłaby przysiąc, że w dopiero co zamkniętym oknie widziała blond czuprynę.

* * *

Kiedy tydzień później Hermiona wkroczyła do kuchni, zauważyła, że wszyscy mają widocznie lepsze humory. Ginny zaśmiewała się z nowego gadżetu wynalezionego przez bliźniaków, a Harry i Ron wymieniali się kartami z czekoladowych żab.
- Z czego się tak cieszycie? - zapytała, kiedy podeszła do wesołych chłopaków. - Wydarzyło się coś?
- A jakże – zawołał Ron i cały ucieszony wstał, by przytulić HermionęMalfoy zniknął!
- Co? - zapytała, nie do końca rozumiejąc. Popatrzyła na Harry'ego szukając wyjaśnienia.
- Voldemort wezwał go do siebie – powiedział, patrząc ze skupieniem na wylosowaną kartę. - Nie będzie go cały dzień.
Hermiona zbladła. Voldemort wezwał Malfoya? Czy czegoś się dowiedział? Popatrzyła zszokowana na całą grupkę.
- Przecież to nie jest zabawne! - zaprotestowała – Voldemort może mu coś zrobić!
- Daj spokój, Hermionorzucił Ron, zajadając czekoladę – Nic się temu gnojkowi nie stanie.
- Nie wiesz tego na pewno, Ron! - krzyknęła wyraźnie wściekła. Jak oni mogą tak beztrosko o tym rozmawiać? Malfoy wiele ryzykuje, zadając się z Zakonem!
- Od kiedy to przejmujesz się tą gnizdą? - Ron popatrzył na nią krzywo – Przecież on wykorzystuje każdy moment, by Cię obrazić.
- Tu nie chodzi o kłótnie albo przezwiska, Ronaldzie! - krzyknęła wyraźnie wściekła. Fred, George i Ginny przerwali wygłupy i popatrzyli na nią z zainteresowaniem.
- Hermiono
Ale ona już nie słuchała. Zdenerwowana wybiegła z kuchni i pobiegła do łazienki. Nie rozumiała swoich najlepszych przyjaciół. Oczywiście, też nie lubiła Malfoya i musiała przyznać, że w większości sytuacji zachowywał się jak skończony idiota, ale nie mogła odmówić mu odwagi. To, co robił, było niezwykle dzielne i podejrzewała, że żadna z osób znajdujących się teraz w kuchni nie podjęłaby się tego samego.
- Hermiono?
Zignorowała pukanie do drzwi. Nie będzie otwierać drzwi Ronowi ani nikomu innemu. Z zaciętą miną usiadła na podłodze, opierając głowę o toaletę. Po chwili westchnęła. Nie powinna dać się ponieść emocjom. To prawda, przejmowała się losem ślizgona, ale tak samo przejmowałaby się losem kogokolwiek innego na jego miejscu.
Kiedy była pewna, że Ron już odszedł od drzwi, przekręciła zamek i szybko pobiegła do pokoju. Odetchnęła z ulgą, widząc, że Ginny nie ma w środku. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Chwyciła pierwszą, lepszą książkę z brzegu i zaczęła czytać.

Na początku dojrzewania młode jednorożce posiadają silnie, złotawą barwę sierści. Po dwóch latach ich ubarwienie zmienia kolor na delikatnie srebrny, by w końcu całkowicie wybielić się w siódmym roku życia. Jednorożce charakteryzują długie i smukłe nogi, zakończone złotymi kopytami…

A co jeśli Voldemort odkryje tajemnice Malfoya? W końcu czarnoksiężnik jest mistrzem legilimencji

...na czole zaś wyrasta im róg, w wieku lat czterech. Włosie z bujnego ogona jednorożca często jest używane jako rdzeń różdżek…

Czy Malfoy w ogóle umie bronić umysł przez atakami? Czy miał czas się tego nauczyć?

...idealne dla jednorożców są ciemne i gęste lasy. Krew jednorożca jest gęsta i świetlista, o błękitno-srebrnym kolorze…

Hermionie książka wysunęła się z rąk i spadła na podłogę, a zmęczona właścicielka zasnęła.


* * *

Stuk! Hermiona otworzyła oczy. Kiedy wyjrzała przez okno, zauważyła, że jest już późne popołudnie. Kiedy stukot rozległ się znowu, dziewczyna poderwała się z miejsca. Przecież odgłos pochodził z pokoju Malfoya! Czyżby wrócił? Nagle usłyszała głos pani Weasley:
- I proszę Cię, zejdź później na dół, kochaneczku, Zakon chce usłyszeć całe sprawozdanie. Możesz jeszcze chwilkę odpocząć, ale Lupin nalegał, żeby wiedzieć o wszystkim od razu.
Hermiona usłyszała trzask drzwi i odgłos stóp na schodach. Zeskoczyła z łóżka, wybiegła z pokoju i bez namysłu odtworzyła drzwi sąsiada.
Kiedy weszła do środka, od razu poczuła, że popełniła błąd i zaczęła się rumienić. Draco Malfoy był właśnie w trakcie zdejmowania koszulki i Hermiona miała idealny widok na jego wyrzeźbione ciało. Zanim jednak zdążyła się wycofać, koszulka wylądowała na łóżku, a wzrok Malfoya na dziewczynie.
- Hermiona? - zapytał zdziwiony, przeszywając ją wzrokiem.
- Ja...hmm...chciałam wiedzieć czy już wróciłeś – mruknęła gryfonka czując, że zaraz spali się ze wstydu. Co gorsze ślizgon nie wyglądał jakby miał zamiar włożyć cokolwiek na siebie. Uśmiechnął się pod nosem i oparł o biurko swoje prawe ramię.
- Tak? - zapytał z uprzejmym zainteresowaniem podszytym ironią – I dlatego wparowałaś tu bez zapytania?
- Ja…
Malfoy podniósł brew z politowaniem widząc zakłopotanie gryfonki, które sprawiało mu dziwną satysfakcję.
- Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć, Malfoyodpowiedziała twardo, prostując się i skupiając wzrok na twarzy ślizgona. - Chciałam tylko spytać jak poszło Ci spotkanie z Voldemortem.
Malfoy przez chwilę wyglądał jakby miał zamiar odpowiedzieć jej coś niemiłego, ale widocznie zrezygnował. Podszedł do swojej szafy i zaczął szukać odpowiedniej koszulki.
- Jak zawsze – stwierdził lekkim tonem – Lord Voldemort przekazał mi pewne informacje i poćwiczył na mnie Klątwę Cruciatus.
- Cruciatus?! - zawołała przerażona Hermiona. Nigdy nie doświadczyła tego zaklęcia na sobie, ale widziała jego skutki w Departamencie Tajemnic pod koniec roku.
- Nie może wyjść z wprawy, prawda? - zakpił Draco Malfoy wybierając błękitną, aksamitną koszulę i zarzucając ją na ramiona.
- Ale...za co? - zapytała zdezorientowana Hermiona, opierając się o drzwi.
- No, cóż widocznie fakt, że mój tata znalazł się w Azkabanie wcale nie poprawił Lordowi humoru. - odpowiedział jej gorzko, zapinając guziki.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Nie mogła uwierzyć, że Malfoy mówi o tym tak spokojnie.
- A teraz proszę Cię, Granger, wyjdź, bo stoisz mi w drzwiach. – powiedział, delikatnie ją przesuwając. Kiedy znalazł się na schodach, usłyszał pytanie, które mu zadała.
- Dlaczego?
Obrócił głowę w jej stronę zaciekawiony.
- Słucham?
- Dlaczego to robisz? - zadała pytanie ponownie. Motywy, jakie kierowały ślizgonem ciągle były dla niej niezrozumiałe.
- Ponieważ chcę – odpowiedział, po czym zbiegł na dół, by zdać raport Zakonowi Feniksa.
Hermiona patrzyła za nim zaskoczona i nagle dotarło do niej, że w trakcie tej rozmowy Malfoy zwrócił się do niej imieniem - po raz pierwszy odkąd się znali.

czwartek, 30 lipca 2015

ROZDZIAŁ 3 - Życie z diabłem

Odkąd Hermiona dowiedziała się o tym, że Malfoy jest śmierciożercą i szpieguje dla Zakonu Feniksa, poczuła do niego coś na kształt...współczucia? Był za młody, zdecydowanie za młody, żeby zasilać szeregi Lorda Voldemorta. Jednak gorsze od tego było to, że zdradzał swojego pana na każdym kroku, narażając swoje życie na olbrzymie niebezpieczeństwo – tylko dlaczego?
To pytanie nie dawało jej spokoju. Co skłoniło Draco Malfoya, zawsze aroganckiego i pewnego siebie ślizgona, który na każdym kroku udowadniał, że jest za śmierciożercami do zmienienia stron?
Może on tak naprawdę nie zmienił stron. Usłyszała nagły szept w swojej głowie. Może donosi o wszystkim Voldemortowi?
To przypuszczenie zmroziło ją do szpiku kości. Wiedziała, że Dumbledore nie dopuściłby do czegoś takiego, na pewno jakoś zabezpieczyłby Zakon. Tylko jak?
Jej przemyślenia przerwało wołanie z dołu. To wyraźnie Ginny potrzebowała jakiejś jej pomocy. Dziewczyna niechętnie zwlekła się z łóżka i wyszła na korytarz. Jej wzrok spotkał się z szarym, ironicznym wzrokiem ślizgona, który właśnie wchodził do pokoju. Na twarzy Malfoya ukazał się pełen wyższości uśmieszek, kiedy zamykał drzwi. Zaniepokojona Hermiona poczuła, że to jest tylko kolejny dowód na potwierdzenie jej teorii. Zakon był w niebezpieczeństwie!
Zbiegła szybko na dól i zaskoczyła się widząc całą rodzinę Weasleyów i Harry'ego razem w salonie.
- Hermiono – powiedział pan Weasley uśmiechając się lekko – Czekaliśmy na Ciebie.
Zaintrygowana usiadła na miejscu przez niego wskazanym obok Rona i Harry'ego.
- Wiem, że jest wam ciężko – zaczął pan Weasley ściskając ręce ze zdenerwowania – Ale Draco Malfoy musi tu zostać.
Rozległy się okrzyki pełne dezaprobaty. Fred i George wstali czerwoni na twarzy.
- Usiądźcie chłopcy, zaraz wszystko wyjaśnię – skarcił ich wzrokiem pan Weasley, a bliźniacy posłusznie usiedli z powrotem – Draco...z pozwoleniem profesora Dumbledore'a zgodził się współpracować z Zakonem Feniksa. Pewnie nie jest wam to wiadome, że Samie-Wiecie-Kto uczynił go śmierciożercą.
Cała grupa wymieniła między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Oczywiście wiedzieli o tym wszystkim, ale przyznanie się do podsłuchiwania nie wydawało się najlepszą decyzją.
- Wasza matka – zwrócił się do rudzielców – Nie chciała, bym wam o tym mówił. Zdecydowałem jednak, że tak będzie lepiej, ponieważ inaczej nie pogodzicie się z obecnością Malfoya w tym domu.
Widać było, że przekonanie pani Weasley wymagało od jej męża wiele argumentów, bo pan Weasley skrzywił się na to wspomnienie.
- Ale czemu on tu właściwie jest? - zapytał się Fred zaborczo - Nie mógł donosić Zakonowi z innego miejsca?
- Nie mieliśmy wyboru. Dwór państwa Malfoyów jest ciągle pod obserwacją, zarówno Ministerstwa, jak i Sami-Wiecie-Kogo.
- Skąd mamy pewność, że on nas nie zdradzi? - powiedziała na głos Hermiona zadając pytanie, które kołatało jej się w głowie cały poranek. Nagle pan Weasley bardzo spoważniał.
- Dlatego, że Draco Malfoy złożył Wieczystą Przysięgę. Jeśli zdradzi Zakon… - pan Weasley nie dokończył zdania. Wszyscy doskonale wiedzieli co się wtedy stanie. Jeśli Malfoy zdradzi Zakon, umrze.

* * *

Hermiona musiała pomyśleć. Nie chciała teraz ze wszystkimi dyskutować o tym, czego właśnie się dowiedziała. Musiała zostać w samotności.
Ogród wydawał jej się dobrym pomysłem. Po południu słońce nie grzało już tak mocno, usadowiła się więc pod swoim ulubionym drzewem. I próbowała uporządkować myśli.
Draco Malfoy, jej wielki szkolny wróg był śmierciożercą. Z niewiadomego jej powodu postanowił pomóc Zakonowi Feniksa. Złożył Wieczystą Przysięgę. To wszystko brzmiało zbyt nierealnie, nawet jak na nią.
Nagle usłyszała szelest. Ujrzała wychodzącego do ogrodu Malfoya. Podejrzewała, że wyszedł, kiedy tylko upewnił się, że wszyscy zostali w środku. Z zainteresowaniem patrzyła jak ślizgon spaceruje po niegdyś znienawidzonym przez niego miejscu. Ile złośliwych uwag dotyczących Nory musieli od niego wysłuchiwać? A teraz był tutaj i spokojnie przyglądał się nieuporządkowanym grządkom Weasleyów i kurnikowi. W pewnym momencie widocznie zmęczony usiadł na kamieniu, nie zdając sobie sprawy, że jest obserwowany i ukrył twarz w dłoniach. Cała jego postawa była tak bezbronna i bezsilna, że Hermiona poczuła nagły przypływ sympatii do ślizgona. Musiał wyrzec się swoich opinii, przekonań i niemalże wszystkiego, by dołączyć do Zakonu. W imię czego? Czemu to zrobił?
Nagle Malfoy podniósł wzrok i popatrzył prosto na Hermionę. Zawstydzona tym, że go podglądała, zarumieniła się mocno i spuściła wzrok w dół. Kiedy popatrzyła ponownie, chłopaka już nie było.

* * *

Mimo tego, co wygłosił pan Weasley nie wszyscy pogodzili się z obecnością Malfoya w domu. Bliźniacy i Ron ciągle narzekali na niego, czasami bezpodstawnie. Hermiona nie mogła ich za to winić - w końcu bycie zmuszonym do mieszkania przez miesiąc ze swoim wrogiem nie mogło być kuszącą perspektywą. Ona i Harry jakoś pogodzili się z tą myślą – dziewczyna była nawet zdziwiona, że chłopak godzi się na to tak łatwo. W końcu Lucjusz Malfoy był jednym ze śmierciożerców, który praktycznie przyczynił się do śmierci Syriusza. Harry widocznie jednak skierował cała swoją nienawiść do jedynej zasługującej na to osoby – Lorda Voldemorta.
Pewnego dnia Hermiona była świadkiem bardzo nieprzyjemnej sceny. Starcia między Weasleyami a Malfoyem zdarzały się dość często, ale zazwyczaj kończyły się na paru obelgach rzucanych z obojgu stron. Tego dnia jednak skończyło się na czymś więcej.
Był już wieczór i prawie wszyscy zgromadzili się w kuchni. Pani Weasley zajmowała się ogrodem, a pan Weasley nie wrócił jeszcze z pracy. Ron z Harrym grali w szachy czarodziejów, podczas gdy bliźniacy omawiali kwestię finansowe swojego sklepu. Hermiona zatopiła swe myśli w grubej książce, kiedy nagle usłyszała niepokojącą ciszę. Wychyliła głowę znad księgi.
Draco Malfoy zszedł na dół,  pragnąc napić się wody, na co wskazywała pusta szklanka w jego ręce. Widocznie nie spodziewał się tu wszystkich, stanął bowiem na progu dość zaskoczony. Atmosfera od razu się zagęściła. Ślizgon jednak szybko doszedł do siebie i podszedł do kranu ignorując złowrogie spojrzenia rzucane mu przez Weasleyów. Kiedy zmierzał do wyjścia, natknął się na stojącego mu w drzwiach Rona.
- Zjeżdżaj, Weasley – warknął, próbując przesunąć chłopaka, ale został brutalnie odepchnięty do tyłu. Woda wylała się na podłogę. Ron wyraźnie wściekły rzucił w Malfoya zwiniętą w rulon gazetą.
- Piszą o twoim ojcu, Malfoy – syknął, ciągle stojąc w przejściu – Nie jesteś zainteresowany?
Malfoy rzucił okiem na przednią stronę gazety. Hermiona doskonale wiedziała co się tam znajduje, czytała gazetę przed chwilą - Lucjusz Malfoy został zesłany do Azkabanu z powodu tego, co wydarzyło się w Departamencie Tajemnic. Wyraz twarzy chłopaka nie zmienił się, kiedy czytał artykuł, ale Hermiona zauważyła, że drgnęła mu nerwowo skroń. Rzucił gazetę na stół i spróbował przejść obok Rona. Rudzielec znowu chciał go powstrzymać, ale Malfoy wykręcił mu boleśnie ramię, wskutek czego Ron wylądował na ziemi.
- Następnym razem, jeśli będziesz chciał zaimponować jakiejś szlamie, Weasley, to spróbuj zrobić to w inny sposób – rzucił drwiąco przez ramię ślizgon i zaczął wychodzić z kuchni. Rozwścieczony Ron chwycił pobliski półmisek z owocami i rozbił go Malfoyowi na głowie. Oszołomiony chłopak upadł na ziemię.
- Ron! - zerwała się z krzesła przerażona Hermiona – Czyś ty zwariował?!
Szybko podbiegła do ślizgona sprawdzić, czy nic mu nie jest. Rozcięcie na czole wyglądało paskudnie i ciekła z niego krew. Nagle, kiedy Hermiona zaczęła się zastanawiać czy nie zawołać pani Weasley, usłyszała przy uchu szept:
- I kto by pomyślał, że to ty pierwsza znajdziesz się przy mnie, Granger?
Zaskoczona spojrzała na Malfoya, który patrzył na nią z triumfującym uśmieszkiem. Nie mogąc dalej znieść tego spojrzenia, wstała i odburknęła:
- Nic mu nie jest - po czym usiadłszy na krześle, zakryła sobie twarz książką, żeby nikt nie zauważył, jak oblewa się szkarłatnym rumieńcem.

środa, 29 lipca 2015

ROZDZIAŁ 2 - Stare, dobre Uszy

- Ty tutaj?! - rozległ się krzyk Rona. Hermiona zatkała sobie usta ręką – co Malfoy, ich znienawidzony wróg robił w Norze? Harry wyglądał, jakby go spetryfikowano.
- Kochani, Draco zostanie u nas na wakacje – ogłosiła pani Weasley wywołując kolejne okrzyki oburzenia.
- Ona chyba kompletnie zwariowała. – szepnął Ron. Malfoy w tym czasie zdejmował płaszcz z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
- Draco, skarbie, jesteś głodny? - zapytała go mama Rona, powodując u swojego syna niemalże odruch wymiotny. Hermiona stała patrząc na tę absurdalną scenę – była zbyt oszołomiona, by cokolwiek powiedzieć bądź zrobić.
- Nie, dziękuję, pani Weasley – odpowiedział uprzejmie Malfoy biorąc z podłogi swoją ciężką walizkę.
- W takim razie, chodź, pokażę Ci twoją sypialnię. - powiedziała pani Weasley prowadząc zadowolonego ślizgona na górę.
Tymczasem trójka przyjaciół zbierała szczęki z podłogi.
- To musi być jakiś żart. – powiedział Ron patrząc po kolei na Hermionę i Harry'ego – Przecież ona nie może…
W tym momencie pani Weasley pojawiła się na dole.
- Mamo, czy ty kompletnie zwariowałaś? - zapytał głośno Ron, wywołując u swojej mamy grymas wściekłości na twarzy.
- Jest tu z polecenia Dumbledore'a, Ron, więc chciałabym, żebyście byli dla niego uprzejmi.
- Ale dlaczego Dumbledore chciał…
- To nie twoja sprawa – westchnęła pani Weasley – Lepiej idźcie już do swoich pokoi.
Cała trójka ruszyła w niemałym szoku na górę. Kiedy Hermiona weszła do sypialni, Ginny już nie spała. Natychmiast rzuciła się na swoją przyjaciółkę, tuląc ją mocno.
- Słyszałam jak przyjechałaś! - krzyknęła z radości. Po chwili jednak spojrzała na twarz gryfonki.
- Wszystko w porządku? - zapytała zaniepokojona. Hermiona pokręciła przecząco głową, nie mogąc wykrztusić ani słowa.
- Ktoś jeszcze przyjechał, prawda? - zapytała ją Ginny – Słyszałam jak mama prowadzi kogoś do pokoju obok.
- To Malfoy – wydusiła wreszcie z siebie dziewczyna powodując u Ginny pisk zaskoczenia.
- Ale dlaczego…
- Nie wiem, twoja mama nie chciała powiedzieć – szepnęła słabo Hermiona..
Czemu Malfoy był w Norze? Czemu pani Weasley traktowała go tak serdecznie? O co w tym wszystkim chodziło? Z natłoku myśli poczuła, że zaczyna boleć ją głowa.
- Chyba położę się spać – jęknęła, opadając na przyjemną pościel i zapadając w głęboki sen.

* * *

Kiedy się obudziła, na początku nie mogła sobie przypomnieć czemu czuje się tak źle. Po chwili jednak stukot dochodzący z sąsiedniego pokoju uświadomił jej wydarzenia poprzedniego wieczoru.
Śniadanie nie mogło odbyć się w gorszej atmosferze. Kiedy bliźniacy dowiedzieli się, że ten „mały gnojek” (jak nazwał go Fred, niestety za głośno, przez co usłyszała to pani Weasley) przebywa w ich w domu, uznali to za widoczną obrazę ich dumy. Resztę domowników również nie zachwyciła perspektywa goszczenia syna śmierciożercy. Pani Weasley widząc, że jej próby nawiązania rozmowy spełzły na niczym, rozdzieliła wszystkim drobne prace domowe.
Hermionie dostało się mycie naczyń (bez magii, co jak podejrzewała mogło być karą za okazywanie tak jawnej niechęci do gościa pani Weasley). Na szczęście dziewczyna, żyjąc z mugolskimi rodzicami była przyzwyczajona do takich prac.
Westchnęła i chwyciła ścierkę, by wytrzeć nią talerze. Po chwili usłyszała, jak wszyscy ulatniają się z kuchni, by zająć się odgnamianiem lub innymi wyznaczonymi im przez gospodynię zadaniami.
- Lepiej założę rękawiczki, nie chciałbym ubrudzić się szlamem. - usłyszała za sobą drwiący głos Malfoya. Sfrustrowana chwyciła ścierkę, obróciła się i uderzyła nią mocno po twarzy ślizgona. Patrzył na nią z bardzo głupią miną, podczas gdy mydliny spływały mu po czole.
- Nie obchodzi mnie, że zaprosiła Cię tu pani Weasley – syknęła na niego, nagle zaniepokojona tym, że zostali w kuchni sami – Nie masz prawa odzywać się do mnie w ten sposób, zwłaszcza że nie masz przy sobie swoich „goryli”.
Malfoy zaczął wycierać sobie twarz papierem, ale nic nie powiedział. W końcu ciekawość jednak zwyciężyła i Hermiona zadała mu pytanie, które dręczyło ją już od wczoraj.
- A właściwie co tu robisz, Malfoy?
Na jego twarzy pojawił się kpiący, triumfujący uśmieszek.
- To mama twojego rudzielca Ci nie powiedziała? - powiedział zjadliwie – No, cóż widocznie szlamy nie są dopuszczane do takich…
Hermiona błyskawicznie wyciągnęła różdżkę.
- Powiedziałam, żebyś mnie nie obrażał!
Malfoy zaśmiał się ironicznie, podnosząc ręce do góry.
- Wyluzuj Granger, bo jeszcze trafisz do Urzędu Niewłaściwego Używania Czarów – powiedział, po czym uśmiechając się pod nosem, wyszedł z kuchni.
Wściekła Hermiona obróciła się w stronę naczyń, wyładowując na nich cały swój gniew. Nigdy nie dawała mu się wyprowadzić z równowagi, oprócz tego jednego razu, kiedy uderzyła go w twarz w trzeciej klasie. Że też akurat taki idiota musiał tu zamieszkać! Jak to w ogóle się stało? Przecież pan Weasley nie był w przyjaznych stosunkach z panem Malfoyem! Już nic z tego nie rozumiała!
Kiedy wyszła do ogrodu, by pomóc chłopakom w odgnamianiu nie zostało jej już wiele do roboty. Patrzyła więc tylko jak Krzywołap goni stworki mając z tego niezłą zabawę.
- Ron, dowiedziałeś się już czemu Malfoy tu jest? - zapytała go Hermiona patrząc jak przerzuca gnoma za ogrodzenie.
- Nie – warknął rudzielec, łypiąc na nią spode łba – Mama nic nie chciała powiedzieć!
„Dziwne” pomyślała gryfonka. Pani Weasley rzadko ukrywała przed nimi tajemnice, chyba że dotyczyły Zakonu.
Cały dzień nie minął im przyjemnie. Fred i George rzucili łajnobomby do pokoju Malfoya, co spotkało się z wielką reprymendą ze strony ich matki. Jej wrzaski było jeszcze słychać przez kolejną godzinę.
- Traktuje go lepiej niż własnych synów – mruknął Fred, wchodząc na górę, gdzie spotkał trójkę przyjaciół obserwujących całą sytuację z góry.
- Tak, może nas wydziedziczy i przygarnie tego platynowego idiotę. - warknął George, masując prawe ramię, gdzie przed chwilą wylądowała ciężka patelnia pani Weasley.
Kiedy skończyli dyskutować, usłyszeli kroki. Przerażeni spojrzeli po sobie, ale po chwili zza schodów wyłoniła się ruda głowa.
- Co się tak na mnie gapicie? - powiedziała zaskoczona Ginny, kiedy zgromadzeni odetchnęli z ulgą.
- Myśleliśmy, że to…- zaczął Ron, ale jego siostra przerwała mu machnięciem ręki.
- Jeśli chodzi wam o Malfoya to jest w salonie. Razem z całym Zakonem. Mama kazała wam przekazać, że kolację jemy w swoich pokojach.
Wszyscy wytrzeszczyli na nią swoje oczy.
- Z Zakonem? - wydukał Ron, a bliźniacy spojrzeli po sobie zaniepokojeni.
- Tak, z Zakonem – wzruszyła ramionami dziewczyna.
- Przecież jego ojciec jest śmierciożercą – powiedział nagle Harry, marszcząc brwi – Malfoy może mu o wszystkim donieść.
- I skąd on nagle ma większe prawa niż my? - warknął Ron, czerwieniąc się po cebulki swoich rudych włosów.
- To zaszło za daleko – stwierdził Fred, prostując się nagle.
- Myślę, że czas skorzystać z pomocy naszych starych przyjaciół – mrugnął do niego George i wyszedł na piętro. Wrócił, niosąc kilka par Uszu Dalekiego Zasięgu.
- Myślałam, że wszystko wyrzuciliście – powiedziała zaciekawiona Hermiona, chwytając jedną parę.
- Odkąd prowadzimy sklep, mama nie może się o nic czepiać. - stwierdził Fred, uśmiechając się pod nosem i spuszczając uszy na dół schodów. Po chwili wszyscy usłyszeli głosy, a jeden na pewno należał do Lupina, ich starego nauczyciela obrony przed czarną magią.
- ...póki nie dowiemy się co Voldemort zamierza, nie jesteśmy w stanie zaplanować kolejnych kroków. Jesteś pewny, że na razie nic nie mówił?
- Tak – usłyszeli pewny siebie głos Draco Malfoya – Wspominał Avery'emu o jakiejś misji, ale nie podawał szczegółow.
- Misji? - włączył się głos pana Weasleya – To może być ważne!
Na chwilę na dole zaległa cisza, po czym rozległ się głos Lupina.
- Cóż, w takim razie dziękujemy Ci Draco. Postaraj się proszę nie wypaść z łask Lorda Voldemorta, twoje informacje mogą być nam bardzo potrzebne.
- Podejrzewam, że jeślibym wypadł z jego łask, nie byłbym w stanie przekazać wam już niczego.
Wszyscy niemal widzieli w wyobraźni kpiący uśmiech ślizgona. Nastąpił trzask drzwi, a wszyscy szybko zdjęli Uszy Dalekiego Zasięgu i oddali je Fredowi.
- Słyszeliście to? - jęknął Ron, spoglądając po zebranych.
- Malfoy jest śmierciożercą – wyszeptał oszołomiony Harry.
- I szpieguje dla Zakonu – wydukała Hermiona.
Już nic nie mogło ich zdziwić.

ROZDZIAŁ 1 - Niespodziewany gość

Hermiona upewniła się, że jej torba jest szczelnie zamknięta i zniosła ją do salonu rodziców. Jeszcze raz spojrzała na skrawek papieru, który od paru dni trzymała jak najbliżej siebie.

Droga Hermiono,
Rodzice zgodzili się, żebyś przyjechała do nas w sierpniu. Przyjedziemy Cię odebrać 5 sierpnia koło dziewiątej wieczorem. Harry już tu jest! Chciałem wysłać Ci Świnkę, ale ostatnio jest trochę za bardzo rozlatana.
Ron


Do upragnionego wyjazdu dzieliło ją już tylko dziesięć minut. Znając rodzinę Rona, dziewczyna wiedziała, że nie przybędą oni na czas. Rozsiadła się w wygodnym fotelu tocząc swoją różdżkę między palcami. Była ona zrobiona z winorośli, a jej rdzeniem było włókno ze smoczego serca. Hermiona bardzo ją sobie ceniła – różdżka była widocznym znakiem jej czarodziejskich mocy.
Gryfonka westchnęła i spojrzała na zegarek. Rodzina Rona powinna już tu być. Znudzona sięgnęła po egzemplarz Historii Hogwartu i zaczęła wgłębiać się w lekturę.

System obronny Hogwartu przez stulecia był udoskonalany przez najważniejszych czarodziejów naszej epoki. Wszelkie zaklęcia, uroki i środki antymugolskie były wystarczającym zabezpieczeniem przed wścibskimi oczami. Zdarzały się jednak przypadki, kiedy…

BUM! Z jej kominka dobiegł głośny odgłos i po chwili na podłogę w salonie wypadł uśmiechnięty od ucha do ucha Ron Weasley.
- Ron! - krzyknęła ucieszona i uściskała przyjaciela, który, sądząc po minie, był bardzo z tego zadowolony.
- Przepraszamy za spóźnienie, Harry jest głupi i nie potrafi używać Proszku Fiuu. – wyjaśnił przepraszająco Ron, który jak się Hermionie zdawało, znowu urósł parę centymetrów.
- Nieprawda – zaprzeczył Harry, który właśnie wyszedł z kominka i nerwowo przecierał okulary z popiołu. - To wszystko przez to, że Ron…
- Hermiono, jak miło Cię widzieć! - krzyknął pan Weasley uderzając się przy okazji o framugę kominka i krzywiąc się lekko, co nie dodało wiarygodności jego przywitaniu.
Hermiona siłą woli powstrzymała śmiech.
- Mi również panie Weasley. – odpowiedziała, chowając książkę do torby.
- Czy to prawdziwe wtyczki? - zawołał podekscytowany ojciec Rona, na co jego syn podniósł oczy do nieba w politowaniu.
- Tak – odpowiedziała Hermiona – Może pan je włączyć do kontaktu, jak pan chce.
- Naprawdę? - zawołał uradowany pan Weasley i delikatnie umieścił wtyczkę w gniazdku.
W telewizorze zapaliła się mała lampka.
- Niesamowite! Jak Ci mugole radzą sobie bez magii, słowo daję, to niezwykłe! - zawołał, po czym zauważywszy karcące spojrzenia Rona, opanował się i wyprostował.
- A gdzie twoi rodzice, Hermiono? - zapytał, rozglądając się po mieszkaniu i patrząc w każdy kąt jakby pragnąc ujrzeć wyłaniających się stamtąd państwa Granger.
- Wyszli do teatru – odpowiedziała dziewczyna podając walizkę Harry'emu. - Ale już im powiedziałam, że mnie stąd zabierzecie.
- Ależ oczywiście – powiedział pan Weasley przestając wreszcie taksować wzrokiem każdą wolną przestrzeń salonu mugoli. - Harry, Ron wejdźcie pierwsi, ja z Hermioną wejdziemy tuż za wami.
W kominku coś błysło i wkrótce Hermiona obserwowała jak jej przyjaciele znikają machając jej wesoło.
- Teraz ty, Hermiono – uśmiechnął się pan Weasley i wskazał jej kominek. Dziewczyna weszła do niego i czując, że popiół łaskocze ją w nosie, wydukała: „Nora”. Po chwili obróciła się wokół własnej osi i wylądowała na dywaniku w domu Weasleyów.
Mimo późnej pory była w stanie zauważyć bałagan panujący w salonie. Musiała przyznać, że po jej całkiem schludnym domu, była to dosyć miła odmiana. Pokój jak zawsze wydał jej się niezwykle przytulny.
Szybko wstała i otrzepała się z popiołu, odsuwając się od kominka, by nie narazić się na zderzenie z panem Weasleyem. Podeszła do przyjaciół obserwujących teraz zegar na kamiennej ścianie.
- Ostatnio cały czas wskazuje „śmiertelne zagrożenie' – mruknął Ron z dezaprobatą. Zegar państwa Weasleyów był bardzo niezwykły, gdyż zamiast wskazówek widniały na nim imiona całej rodziny. Godziny zostały zastąpione takimi czynnościami jak „w pracy” czy „w szkole”.
- Hermiono, kochanie! - usłyszała nagle dziewczyna, zanim utonęła w uścisku matki rudzielca, pani Weasley. - Chodź, podam Ci kolację, na pewno jesteś głodna.
Gryfonka, niezdolna zaprzeczyć, zaprowadzona została do wielkiego, drewnianego stołu znajdującego się w kuchni. Ron i Harry usiedli po jej bokach.
- Wiecie może, kiedy przylecą sowy z wynikami naszych egzaminów? - zapytała zaciekawiona, biorąc do ręki chleb z dżemem.
- Hermiono, przecież minął dopiero miesiąc! - zawołał ze zgrozą Ron. - Czy musisz od razu mówić o nauce?
- Przecież jesteś tego tak samo ciekawy jak ja! - zaperzyła się dziewczyna, odgryzając kolejny kęs.
- Tak, ale nasze wyniki nie będą chociaż w połowie tak dobre jak twoje. - wyszczerzył się Harry. - Dlatego nie oczekujemy ich aż z takim entuzjazmem.
- Ile razy mam wam powtarzać, że niemal na pewno źle poszły mi runy? - warknęła Hermiona zatapiając swoje zęby w chlebie. Harry i Ron wymienili porozumiewawcze spojrzenia i postanowili zmienić temat.
- Dobrze spędziłaś wakacje? - zapytał Ron prędko, opierając łokieć na stole.
- Tak, bardzo dobrze, a wy? - odpowiedziała, po czym uświadomiła sobie, że popełniła błąd. Przez twarz Harry'ego przemknął ledwo dostrzegalny cień – przecież pod koniec roku stracił swojego ojca chrzestnego, Syriusza Blacka, jedyną bliską mu osobę. Zawstydzona skupiła swoją uwagę na ostatniej kromce chleba, a między nimi zapadła krępująca cisza.
- A w ogóle gdzie jest Ginny? - zapytała, wstając od stołu.
- Śpi – odpowiedział Ron, prowadząc ją w stronę schodów. - Źle się dzisiaj czuła.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a pani Weasley przemknęła obok nich, by je otworzyć.
- Kto tu przychodzi o tej porze? - zapytał zdziwiony Harry, ale Ron tylko wzruszył ramionami.
I wtedy w drzwiach stanął Draco Malfoy.

Wstęp

Witajcie!
Nazywam się Pani Malfoy i od razu zaznaczam, że moje opowiadanie, które będzie się tu pojawiało w odcinkach, nie ma jakiegoś wyższego celu. Będzie to po prostu dramione, ze wplecionymi w nim fragmentami grozy czynionej przez Voldemorta. Przyjemna powieść, którą czyta się dla rozluźnienia w niedzielne wieczory. 

Akcja będzie się działa w trakcie szóstej i siódmej części. Przed pójściem do szóstej klasy, Hermiona przyjeżdża do Nory na wakacje. Przyjemną sielankę zakłóca jednak osoba, której nikt się nie spodziewał...



- Pani Malfoy