Hermiona
upewniła się, że jej torba jest szczelnie zamknięta i zniosła ją
do salonu rodziców. Jeszcze raz spojrzała na skrawek papieru, który
od paru dni trzymała jak najbliżej siebie.
Droga Hermiono,
Rodzice zgodzili się, żebyś przyjechała do nas w sierpniu. Przyjedziemy Cię odebrać 5 sierpnia koło dziewiątej wieczorem. Harry już tu jest! Chciałem wysłać Ci Świnkę, ale ostatnio jest trochę za bardzo rozlatana.
Ron
Do upragnionego wyjazdu dzieliło ją już tylko dziesięć minut. Znając rodzinę Rona, dziewczyna wiedziała, że nie przybędą oni na czas. Rozsiadła się w wygodnym fotelu tocząc swoją różdżkę między palcami. Była ona zrobiona z winorośli, a jej rdzeniem było włókno ze smoczego serca. Hermiona bardzo ją sobie ceniła – różdżka była widocznym znakiem jej czarodziejskich mocy.
Gryfonka westchnęła i spojrzała na zegarek. Rodzina Rona powinna już tu być. Znudzona sięgnęła po egzemplarz Historii Hogwartu i zaczęła wgłębiać się w lekturę.
System obronny Hogwartu przez stulecia był udoskonalany przez najważniejszych czarodziejów naszej epoki. Wszelkie zaklęcia, uroki i środki antymugolskie były wystarczającym zabezpieczeniem przed wścibskimi oczami. Zdarzały się jednak przypadki, kiedy…
BUM! Z jej kominka dobiegł głośny odgłos i po chwili na podłogę w salonie wypadł uśmiechnięty od ucha do ucha Ron Weasley.
- Ron! - krzyknęła ucieszona i uściskała przyjaciela, który, sądząc po minie, był bardzo z tego zadowolony.
- Przepraszamy za spóźnienie, Harry jest głupi i nie potrafi używać Proszku Fiuu. – wyjaśnił przepraszająco Ron, który jak się Hermionie zdawało, znowu urósł parę centymetrów.
- Nieprawda – zaprzeczył Harry, który właśnie wyszedł z kominka i nerwowo przecierał okulary z popiołu. - To wszystko przez to, że Ron…
- Hermiono, jak miło Cię widzieć! - krzyknął pan Weasley uderzając się przy okazji o framugę kominka i krzywiąc się lekko, co nie dodało wiarygodności jego przywitaniu.
Hermiona siłą woli powstrzymała śmiech.
- Mi również panie Weasley. – odpowiedziała, chowając książkę do torby.
- Czy to prawdziwe wtyczki? - zawołał podekscytowany ojciec Rona, na co jego syn podniósł oczy do nieba w politowaniu.
- Tak – odpowiedziała Hermiona – Może pan je włączyć do kontaktu, jak pan chce.
- Naprawdę? - zawołał uradowany pan Weasley i delikatnie umieścił wtyczkę w gniazdku.
W telewizorze zapaliła się mała lampka.
- Niesamowite! Jak Ci mugole radzą sobie bez magii, słowo daję, to niezwykłe! - zawołał, po czym zauważywszy karcące spojrzenia Rona, opanował się i wyprostował.
- A gdzie twoi rodzice, Hermiono? - zapytał, rozglądając się po mieszkaniu i patrząc w każdy kąt jakby pragnąc ujrzeć wyłaniających się stamtąd państwa Granger.
- Wyszli do teatru – odpowiedziała dziewczyna podając walizkę Harry'emu. - Ale już im powiedziałam, że mnie stąd zabierzecie.
- Ależ oczywiście – powiedział pan Weasley przestając wreszcie taksować wzrokiem każdą wolną przestrzeń salonu mugoli. - Harry, Ron wejdźcie pierwsi, ja z Hermioną wejdziemy tuż za wami.
W kominku coś błysło i wkrótce Hermiona obserwowała jak jej przyjaciele znikają machając jej wesoło.
- Teraz ty, Hermiono – uśmiechnął się pan Weasley i wskazał jej kominek. Dziewczyna weszła do niego i czując, że popiół łaskocze ją w nosie, wydukała: „Nora”. Po chwili obróciła się wokół własnej osi i wylądowała na dywaniku w domu Weasleyów.
Mimo późnej pory była w stanie zauważyć bałagan panujący w salonie. Musiała przyznać, że po jej całkiem schludnym domu, była to dosyć miła odmiana. Pokój jak zawsze wydał jej się niezwykle przytulny.
Szybko wstała i otrzepała się z popiołu, odsuwając się od kominka, by nie narazić się na zderzenie z panem Weasleyem. Podeszła do przyjaciół obserwujących teraz zegar na kamiennej ścianie.
- Ostatnio cały czas wskazuje „śmiertelne zagrożenie' – mruknął Ron z dezaprobatą. Zegar państwa Weasleyów był bardzo niezwykły, gdyż zamiast wskazówek widniały na nim imiona całej rodziny. Godziny zostały zastąpione takimi czynnościami jak „w pracy” czy „w szkole”.
- Hermiono, kochanie! - usłyszała nagle dziewczyna, zanim utonęła w uścisku matki rudzielca, pani Weasley. - Chodź, podam Ci kolację, na pewno jesteś głodna.
Gryfonka, niezdolna zaprzeczyć, zaprowadzona została do wielkiego, drewnianego stołu znajdującego się w kuchni. Ron i Harry usiedli po jej bokach.
- Wiecie może, kiedy przylecą sowy z wynikami naszych egzaminów? - zapytała zaciekawiona, biorąc do ręki chleb z dżemem.
- Hermiono, przecież minął dopiero miesiąc! - zawołał ze zgrozą Ron. - Czy musisz od razu mówić o nauce?
- Przecież jesteś tego tak samo ciekawy jak ja! - zaperzyła się dziewczyna, odgryzając kolejny kęs.
- Tak, ale nasze wyniki nie będą chociaż w połowie tak dobre jak twoje. - wyszczerzył się Harry. - Dlatego nie oczekujemy ich aż z takim entuzjazmem.
- Ile razy mam wam powtarzać, że niemal na pewno źle poszły mi runy? - warknęła Hermiona zatapiając swoje zęby w chlebie. Harry i Ron wymienili porozumiewawcze spojrzenia i postanowili zmienić temat.
- Dobrze spędziłaś wakacje? - zapytał Ron prędko, opierając łokieć na stole.
- Tak, bardzo dobrze, a wy? - odpowiedziała, po czym uświadomiła sobie, że popełniła błąd. Przez twarz Harry'ego przemknął ledwo dostrzegalny cień – przecież pod koniec roku stracił swojego ojca chrzestnego, Syriusza Blacka, jedyną bliską mu osobę. Zawstydzona skupiła swoją uwagę na ostatniej kromce chleba, a między nimi zapadła krępująca cisza.
- A w ogóle gdzie jest Ginny? - zapytała, wstając od stołu.
- Śpi – odpowiedział Ron, prowadząc ją w stronę schodów. - Źle się dzisiaj czuła.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a pani Weasley przemknęła obok nich, by je otworzyć.
- Kto tu przychodzi o tej porze? - zapytał zdziwiony Harry, ale Ron tylko wzruszył ramionami.
I wtedy w drzwiach stanął Draco Malfoy.
O Boże, o Boże! <3 Już kocham to opowiadanie <3 Cudownie!! Jestem strasznie ciekawa co dalej! Wyobraziłam sobie takiego zagubionego, szukającego domu Dracona.<3 . Ostanie zdanie brzmi jak o jakimś psie, ale to nic xD Już nie mogę się doczekać następnego! Świetnie piszesz! Życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuń~Rennervate
dramione-nasz-maly-swiat.blogspot.com
Masz lekkie pióro :) Czyta się przyjemnie i z delikatnym rozbawieniem. Bardzo dobrze wprowadzasz bohaterów i cieszę się, że nie zmieniasz ich. Są tacy jacy powinni być. Hermiona martwiąca się o naukę, pan Weasley wieczny fan mugoli :) Jedynie do czego mogłabym się przyczepić, ale to już tak jakbym miała być dokładna, to notka z Historii Hogwartu. Nie wiem czy wstawiłaś ją tutaj celowo i chcesz ją później wykorzystać, lecz jestem już chyba zbyt wrażliwa na takie szczególiki ( coś ala mania strzelby Czechowa haha), więc mam nadzieję, że to później wykorzystasz. Oczywiście końcówką zaintrygowałaś do dalszej lektury, a więc lecę czytać!
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
Chciałabym dłuższe rozdziały, jest tak fajnie, że czuję niedosyt kiedy tak szybko się kończy. :c.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, widać, że pisanie sprawia Ci przyjemność.:). Oby tak dalej!
Pozdrawiam, Eleonora.:*. Córka Merlina. Zapraszam do siebie :).