Po incydencie w kuchni Weasleyowie i Malfoy trzymali się od siebie z
daleka – Hermiona podejrzewała, że Ron obawia się tego, że ona
bądź Harry wygadają się pani Weasley. Oczywiście, kiedy gryfonka
uświadomiła sobie, że Malfoy wcale nie był aż tak bardzo ranny,
na jakiego wyglądał, postanowiła nie wspominać o tym gospodyni.
Nie chciała wzniecać kolejnych bójek, zresztą zależało jej na
przyjaźni Rona. Co prawda uważała, że jego zachowanie było
bardzo dziecinne i nie omieszkała mu o tym wspomnieć przy
najbliższej okazji.
- Przecież to Malfoy! - obruszył się Ron, płonąc jednak rumieńcem, gdyż po czasie nawet on wstydził się swojego zachowania.
- Ron, nie możesz atakować każdego, kto Cię rozzłości półmiskiem z bananami! - warknęła Hermiona. - Jeśli coś powie, po prostu go zignoruj!
Po czym wyszła z pokoju, zostawiając Rona czerwonego jak burak. Musiała jednak przyznać, że obecność Malfoya wzbudzała emocję – przecież ona sama uderzyła go ścierką, co teraz wspominała z rozżaleniem. Rzadko dawała się wyprowadzić z równowagi, a obelgi rzucane pod jej adresem nie były dla niej czymś nowym. „Po prostu nie mogę znieść tego jego głupiego uśmieszku” pomyślała, schodząc następnego dnia na śniadanie.
I wtedy to zobaczyła – cztery sowy lecące w kierunku Nory. Zastygła w bezruchu, po czym spanikowana zbiegła na dół, wpadając po drodze w Harry'ego.
- Hermiono, co… - zaczął poturbowany chłopak, podnosząc swoje okulary z podłogi. Po chwili jednak on też zauważył sowy i blednąc, pobiegł po Rona.
Dziewczyna otworzyła okno i wpuściła puszczyki, które wylądowały gładko na stole. Zdenerwowana znalazła kopertę zaadresowaną do niej i rozerwała ją szybko.
- Przecież to Malfoy! - obruszył się Ron, płonąc jednak rumieńcem, gdyż po czasie nawet on wstydził się swojego zachowania.
- Ron, nie możesz atakować każdego, kto Cię rozzłości półmiskiem z bananami! - warknęła Hermiona. - Jeśli coś powie, po prostu go zignoruj!
Po czym wyszła z pokoju, zostawiając Rona czerwonego jak burak. Musiała jednak przyznać, że obecność Malfoya wzbudzała emocję – przecież ona sama uderzyła go ścierką, co teraz wspominała z rozżaleniem. Rzadko dawała się wyprowadzić z równowagi, a obelgi rzucane pod jej adresem nie były dla niej czymś nowym. „Po prostu nie mogę znieść tego jego głupiego uśmieszku” pomyślała, schodząc następnego dnia na śniadanie.
I wtedy to zobaczyła – cztery sowy lecące w kierunku Nory. Zastygła w bezruchu, po czym spanikowana zbiegła na dół, wpadając po drodze w Harry'ego.
- Hermiono, co… - zaczął poturbowany chłopak, podnosząc swoje okulary z podłogi. Po chwili jednak on też zauważył sowy i blednąc, pobiegł po Rona.
Dziewczyna otworzyła okno i wpuściła puszczyki, które wylądowały gładko na stole. Zdenerwowana znalazła kopertę zaadresowaną do niej i rozerwała ją szybko.
WYNIKI EGZAMINU
POZIOM STANDARDOWYCH
UMIEJĘTNOŚCI
MAGICZNYCH
Oceny pozytywne:
wybitny
(W)
powyżej oczekiwań (P)
zadowalający
(Z)
Oceny negatywne:
nędzny
(N)
okropny (O)
troll (T)
okropny (O)
troll (T)
HERMIONA JEAN GRANGER
OTRZYMAŁA:
Astronomia (W)
Opieka nad magicznymi
zwierzętami (W)
Zaklęcia (W)
Obrona przed czarną magią (P)
Numerologia (W)
Mugoloznawstwo (W)
Runy (W)
Zielarstwo (W)
Historia magii (W)
Eliksiry (W)
Transmutacja (W)
Wypuściła głośno powietrze z płuc. A więc nie było tak źle,
chociaż...dostała „powyżej oczekiwań” z obrony przed czarną
magią! Miała nadzieję na wybitny, ale widocznie musiała gdzieś
popełnić błąd. Po chwili usłyszała kroki i dołączyli do niej
Ron i Harry.
- Super! - krzyknął wyraźnie zachwycony Ron – Oblałem tylko wróżbiarstwo i historię magii…
Zaciekawiona Hermiona popatrzyła mu do listu przez ramię. Po chwili wymieniła uśmiech z Harrym, który zdał suma z obrony na najwyższą ocenę. Stali tak jeszcze przez chwilę ciesząc się chwilą, kiedy gryfonka nagle coś sobie uświadomiła. Czwarta sowa nadal wyciągała nóżkę w ich stronę.
- Hmm...może… - zaczęła, ale Ron przerwał jej w pół słowa, widząc, na co patrzy.
- Nie ma mowy, niech sam po to przyjdzie – stwierdził, wychodząc, by pokazać pani Weasley swoje wyniki. Harry wzruszył ramionami i poszedł za nim.
Hermiona ciągle wpatrywała się w puszczyka. W końcu podeszła do niego i odwiązała mu kopertę od nogi, po czym patrzyła jak odlatuje. Czy powinna zanieść Malfoyowi list? Nie była pewna co zrobić. Ślizgon rzadko wychodził z pokoju, a Hermiona obawiała się zostawić kopertę na stole, by nie dobrali się do niej bliźniacy. Z ciężkim sercem zaczęła wchodzić na schody.
Kiedy stanęła przed pokojem Malfoya, nagle zaczęła się denerwować – powinna zapukać? A może powinna po prostu oddać kopertę pani Weasley? Ostatnią rzeczą, jaką miała ochotę robić, było rozmawianie ze szkolnym wrogiem. Zanim jednak zdążyła się zdecydować, drzwi otworzyły się szeroko i stanął w nich ślizgon.
- Przyszły wyniki. Egzaminów. Sumów. - wypaliła Hermiona, po czym niemalże siłą wcisnęła kopertę do rąk Malfoya. - To twoje.
Chłopak spojrzał na nią z zaciekawieniem i zaczął czytać list. Gryfonka szybko przesunęła się w stronę drzwi do swojego pokoju. Kiedy położyła dłoń na klamce, usłyszała za sobą śmiech. Obróciła się szybko.
- I co, Granger? Wszystkie sumy na wybitny? - zadrwił, zginając kartkę w pół. Hermiona zmierzyła go morderczym spojrzeniem i weszła do pokoju.
- Super! - krzyknął wyraźnie zachwycony Ron – Oblałem tylko wróżbiarstwo i historię magii…
Zaciekawiona Hermiona popatrzyła mu do listu przez ramię. Po chwili wymieniła uśmiech z Harrym, który zdał suma z obrony na najwyższą ocenę. Stali tak jeszcze przez chwilę ciesząc się chwilą, kiedy gryfonka nagle coś sobie uświadomiła. Czwarta sowa nadal wyciągała nóżkę w ich stronę.
- Hmm...może… - zaczęła, ale Ron przerwał jej w pół słowa, widząc, na co patrzy.
- Nie ma mowy, niech sam po to przyjdzie – stwierdził, wychodząc, by pokazać pani Weasley swoje wyniki. Harry wzruszył ramionami i poszedł za nim.
Hermiona ciągle wpatrywała się w puszczyka. W końcu podeszła do niego i odwiązała mu kopertę od nogi, po czym patrzyła jak odlatuje. Czy powinna zanieść Malfoyowi list? Nie była pewna co zrobić. Ślizgon rzadko wychodził z pokoju, a Hermiona obawiała się zostawić kopertę na stole, by nie dobrali się do niej bliźniacy. Z ciężkim sercem zaczęła wchodzić na schody.
Kiedy stanęła przed pokojem Malfoya, nagle zaczęła się denerwować – powinna zapukać? A może powinna po prostu oddać kopertę pani Weasley? Ostatnią rzeczą, jaką miała ochotę robić, było rozmawianie ze szkolnym wrogiem. Zanim jednak zdążyła się zdecydować, drzwi otworzyły się szeroko i stanął w nich ślizgon.
- Przyszły wyniki. Egzaminów. Sumów. - wypaliła Hermiona, po czym niemalże siłą wcisnęła kopertę do rąk Malfoya. - To twoje.
Chłopak spojrzał na nią z zaciekawieniem i zaczął czytać list. Gryfonka szybko przesunęła się w stronę drzwi do swojego pokoju. Kiedy położyła dłoń na klamce, usłyszała za sobą śmiech. Obróciła się szybko.
- I co, Granger? Wszystkie sumy na wybitny? - zadrwił, zginając kartkę w pół. Hermiona zmierzyła go morderczym spojrzeniem i weszła do pokoju.
* * *
Cały dzień spędzili całkiem przyjemnie. Harry i Ron zaproponowali
grę w quiddicha, na co Hermiona stwierdziła, że będzie oglądać
ich mecz z daleka. Po chwili do zabawy dołączyli się bliźniacy,
ale Ginny zrezygnowała i usiadła obok przyjaciółki.
- Zastanawiało Cię – dodała po chwili, obserwując bezsilne
wysiłki Rona, by złapać kafla – Czemu Malfoy jest po naszej
stronie?
Hermiona przytaknęła głową. Owszem, myślała o tym dość
często, ale mimo tego nadal nie mogła zrozumieć zachowywania
ślizgona.
- To wszystko jest zbyt skomplikowane. - westchnęła gryfonka
nadginając w zamyśleniu róg książki. - Gdyby nie ta przysięga,
to myślałabym, że udaje.
- Byłam tego pewna - powiedziała gorzko Ginny, zakładając włosy
za ucho. - A teraz...wychodzi na to, że on jest po naszej stronie,
prawda?
Hermiona przygryzła wargę.
- Nie wiem co o tym myśleć – stwierdziła, patrząc na
przyjaciółkę. - To znaczy...gdyby to była prawda, to oznaczałoby,
że Malfoy jest...dość odważny, nie sądzisz?
Nagle usłyszała trzask. Kiedy obróciła głowę, mogłaby
przysiąc, że w dopiero co zamkniętym oknie widziała blond
czuprynę.
* * *
Kiedy tydzień później Hermiona wkroczyła do kuchni, zauważyła, że wszyscy mają widocznie lepsze humory. Ginny zaśmiewała się z nowego gadżetu wynalezionego przez bliźniaków, a Harry i Ron wymieniali się kartami z czekoladowych żab.
- Z czego się tak cieszycie? - zapytała, kiedy podeszła do wesołych chłopaków. - Wydarzyło się coś?
- A jakże – zawołał Ron i cały ucieszony wstał, by przytulić Hermionę – Malfoy zniknął!
- Co? - zapytała, nie do końca rozumiejąc. Popatrzyła na Harry'ego szukając wyjaśnienia.
- Voldemort wezwał go do siebie – powiedział, patrząc ze skupieniem na wylosowaną kartę. - Nie będzie go cały dzień.
Hermiona zbladła. Voldemort wezwał Malfoya? Czy czegoś się dowiedział? Popatrzyła zszokowana na całą grupkę.
- Przecież to nie jest zabawne! - zaprotestowała – Voldemort może mu coś zrobić!
- Daj spokój, Hermiono – rzucił Ron, zajadając czekoladę – Nic się temu gnojkowi nie stanie.
- Nie wiesz tego na pewno, Ron! - krzyknęła wyraźnie wściekła. Jak oni mogą tak beztrosko o tym rozmawiać? Malfoy wiele ryzykuje, zadając się z Zakonem!
- Od kiedy to przejmujesz się tą gnizdą? - Ron popatrzył na nią krzywo – Przecież on wykorzystuje każdy moment, by Cię obrazić.
- Tu nie chodzi o kłótnie albo przezwiska, Ronaldzie! - krzyknęła wyraźnie wściekła. Fred, George i Ginny przerwali wygłupy i popatrzyli na nią z zainteresowaniem.
- Hermiono…
Ale ona już nie słuchała. Zdenerwowana wybiegła z kuchni i pobiegła do łazienki. Nie rozumiała swoich najlepszych przyjaciół. Oczywiście, też nie lubiła Malfoya i musiała przyznać, że w większości sytuacji zachowywał się jak skończony idiota, ale nie mogła odmówić mu odwagi. To, co robił, było niezwykle dzielne i podejrzewała, że żadna z osób znajdujących się teraz w kuchni nie podjęłaby się tego samego.
- Hermiono?
Zignorowała pukanie do drzwi. Nie będzie otwierać drzwi Ronowi ani nikomu innemu. Z zaciętą miną usiadła na podłodze, opierając głowę o toaletę. Po chwili westchnęła. Nie powinna dać się ponieść emocjom. To prawda, przejmowała się losem ślizgona, ale tak samo przejmowałaby się losem kogokolwiek innego na jego miejscu.
Kiedy była pewna, że Ron już odszedł od drzwi, przekręciła zamek i szybko pobiegła do pokoju. Odetchnęła z ulgą, widząc, że Ginny nie ma w środku. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Chwyciła pierwszą, lepszą książkę z brzegu i zaczęła czytać.
Na początku dojrzewania młode jednorożce posiadają silnie, złotawą barwę sierści. Po dwóch latach ich ubarwienie zmienia kolor na delikatnie srebrny, by w końcu całkowicie wybielić się w siódmym roku życia. Jednorożce charakteryzują długie i smukłe nogi, zakończone złotymi kopytami…
A co jeśli Voldemort odkryje tajemnice Malfoya? W końcu czarnoksiężnik jest mistrzem legilimencji…
...na czole zaś wyrasta im róg, w wieku lat czterech. Włosie z bujnego ogona jednorożca często jest używane jako rdzeń różdżek…
Czy Malfoy w ogóle umie bronić umysł przez atakami? Czy miał czas się tego nauczyć?
...idealne dla jednorożców są ciemne i gęste lasy. Krew jednorożca jest gęsta i świetlista, o błękitno-srebrnym kolorze…
Hermionie książka wysunęła się z rąk i spadła na podłogę, a zmęczona właścicielka zasnęła.
* * *
Stuk! Hermiona otworzyła oczy. Kiedy wyjrzała przez okno, zauważyła,
że jest już późne popołudnie. Kiedy stukot rozległ się znowu,
dziewczyna poderwała się z miejsca. Przecież odgłos pochodził z pokoju Malfoya! Czyżby wrócił? Nagle usłyszała głos pani Weasley:
- I proszę Cię, zejdź później na dół, kochaneczku, Zakon chce usłyszeć całe sprawozdanie. Możesz jeszcze chwilkę odpocząć, ale Lupin nalegał, żeby wiedzieć o wszystkim od razu.
Hermiona usłyszała trzask drzwi i odgłos stóp na schodach. Zeskoczyła z łóżka, wybiegła z pokoju i bez namysłu odtworzyła drzwi sąsiada.
Kiedy weszła do środka, od razu poczuła, że popełniła błąd i zaczęła się rumienić. Draco Malfoy był właśnie w trakcie zdejmowania koszulki i Hermiona miała idealny widok na jego wyrzeźbione ciało. Zanim jednak zdążyła się wycofać, koszulka wylądowała na łóżku, a wzrok Malfoya na dziewczynie.
- Hermiona? - zapytał zdziwiony, przeszywając ją wzrokiem.
- Ja...hmm...chciałam wiedzieć czy już wróciłeś – mruknęła gryfonka czując, że zaraz spali się ze wstydu. Co gorsze ślizgon nie wyglądał jakby miał zamiar włożyć cokolwiek na siebie. Uśmiechnął się pod nosem i oparł o biurko swoje prawe ramię.
- Tak? - zapytał z uprzejmym zainteresowaniem podszytym ironią – I dlatego wparowałaś tu bez zapytania?
- Ja…
Malfoy podniósł brew z politowaniem widząc zakłopotanie gryfonki, które sprawiało mu dziwną satysfakcję.
- Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć, Malfoy – odpowiedziała twardo, prostując się i skupiając wzrok na twarzy ślizgona. - Chciałam tylko spytać jak poszło Ci spotkanie z Voldemortem.
Malfoy przez chwilę wyglądał jakby miał zamiar odpowiedzieć jej coś niemiłego, ale widocznie zrezygnował. Podszedł do swojej szafy i zaczął szukać odpowiedniej koszulki.
- Jak zawsze – stwierdził lekkim tonem – Lord Voldemort przekazał mi pewne informacje i poćwiczył na mnie Klątwę Cruciatus.
- Cruciatus?! - zawołała przerażona Hermiona. Nigdy nie doświadczyła tego zaklęcia na sobie, ale widziała jego skutki w Departamencie Tajemnic pod koniec roku.
- Nie może wyjść z wprawy, prawda? - zakpił Draco Malfoy wybierając błękitną, aksamitną koszulę i zarzucając ją na ramiona.
- Ale...za co? - zapytała zdezorientowana Hermiona, opierając się o drzwi.
- No, cóż widocznie fakt, że mój tata znalazł się w Azkabanie wcale nie poprawił Lordowi humoru. - odpowiedział jej gorzko, zapinając guziki.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Nie mogła uwierzyć, że Malfoy mówi o tym tak spokojnie.
- A teraz proszę Cię, Granger, wyjdź, bo stoisz mi w drzwiach. – powiedział, delikatnie ją przesuwając. Kiedy znalazł się na schodach, usłyszał pytanie, które mu zadała.
- Dlaczego?
Obrócił głowę w jej stronę zaciekawiony.
- Słucham?
- Dlaczego to robisz? - zadała pytanie ponownie. Motywy, jakie kierowały ślizgonem ciągle były dla niej niezrozumiałe.
- Ponieważ chcę – odpowiedział, po czym zbiegł na dół, by zdać raport Zakonowi Feniksa.
Hermiona patrzyła za nim zaskoczona i nagle dotarło do niej, że w trakcie tej rozmowy Malfoy zwrócił się do niej imieniem - po raz pierwszy odkąd się znali.
- I proszę Cię, zejdź później na dół, kochaneczku, Zakon chce usłyszeć całe sprawozdanie. Możesz jeszcze chwilkę odpocząć, ale Lupin nalegał, żeby wiedzieć o wszystkim od razu.
Hermiona usłyszała trzask drzwi i odgłos stóp na schodach. Zeskoczyła z łóżka, wybiegła z pokoju i bez namysłu odtworzyła drzwi sąsiada.
Kiedy weszła do środka, od razu poczuła, że popełniła błąd i zaczęła się rumienić. Draco Malfoy był właśnie w trakcie zdejmowania koszulki i Hermiona miała idealny widok na jego wyrzeźbione ciało. Zanim jednak zdążyła się wycofać, koszulka wylądowała na łóżku, a wzrok Malfoya na dziewczynie.
- Hermiona? - zapytał zdziwiony, przeszywając ją wzrokiem.
- Ja...hmm...chciałam wiedzieć czy już wróciłeś – mruknęła gryfonka czując, że zaraz spali się ze wstydu. Co gorsze ślizgon nie wyglądał jakby miał zamiar włożyć cokolwiek na siebie. Uśmiechnął się pod nosem i oparł o biurko swoje prawe ramię.
- Tak? - zapytał z uprzejmym zainteresowaniem podszytym ironią – I dlatego wparowałaś tu bez zapytania?
- Ja…
Malfoy podniósł brew z politowaniem widząc zakłopotanie gryfonki, które sprawiało mu dziwną satysfakcję.
- Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć, Malfoy – odpowiedziała twardo, prostując się i skupiając wzrok na twarzy ślizgona. - Chciałam tylko spytać jak poszło Ci spotkanie z Voldemortem.
Malfoy przez chwilę wyglądał jakby miał zamiar odpowiedzieć jej coś niemiłego, ale widocznie zrezygnował. Podszedł do swojej szafy i zaczął szukać odpowiedniej koszulki.
- Jak zawsze – stwierdził lekkim tonem – Lord Voldemort przekazał mi pewne informacje i poćwiczył na mnie Klątwę Cruciatus.
- Cruciatus?! - zawołała przerażona Hermiona. Nigdy nie doświadczyła tego zaklęcia na sobie, ale widziała jego skutki w Departamencie Tajemnic pod koniec roku.
- Nie może wyjść z wprawy, prawda? - zakpił Draco Malfoy wybierając błękitną, aksamitną koszulę i zarzucając ją na ramiona.
- Ale...za co? - zapytała zdezorientowana Hermiona, opierając się o drzwi.
- No, cóż widocznie fakt, że mój tata znalazł się w Azkabanie wcale nie poprawił Lordowi humoru. - odpowiedział jej gorzko, zapinając guziki.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Nie mogła uwierzyć, że Malfoy mówi o tym tak spokojnie.
- A teraz proszę Cię, Granger, wyjdź, bo stoisz mi w drzwiach. – powiedział, delikatnie ją przesuwając. Kiedy znalazł się na schodach, usłyszał pytanie, które mu zadała.
- Dlaczego?
Obrócił głowę w jej stronę zaciekawiony.
- Słucham?
- Dlaczego to robisz? - zadała pytanie ponownie. Motywy, jakie kierowały ślizgonem ciągle były dla niej niezrozumiałe.
- Ponieważ chcę – odpowiedział, po czym zbiegł na dół, by zdać raport Zakonowi Feniksa.
Hermiona patrzyła za nim zaskoczona i nagle dotarło do niej, że w trakcie tej rozmowy Malfoy zwrócił się do niej imieniem - po raz pierwszy odkąd się znali.